Łzy, łamiące się głosy mówców i ogromna dawka emocji towarzyszyły wczorajszej debacie w Bundestagu nad legalizacją diagnostyki preimplantacyjnej (PGD). Zwolennicy takiego rozwiązania argumentowali, że obciążone wadami genetycznymi pary mają prawo do posiadania zdrowych dzieci. Przeciwnicy powoływali się na konstytucję, prawa człowieka i niewzruszone zasady moralne cywilizacji chrześcijańskiej zakazujące unicestwiania życia ludzkiego w każdym jego stadium. Nie obowiązywała dyscyplina partyjna i deputowani mieli się kierować wyłącznie sumieniem. W rezultacie największą liczbę głosów uzyskał najbardziej liberalny z trzech projektów ustawy.
Nowe prawo zezwala na stosowanie diagnostyki prenatalnej w dwu ściśle określonych przypadkach: wysokiego prawdopodobieństwa wystąpienia choroby dziedzicznej oraz gdy zachodzi obawa obumarcia płodu czy poronienia. Innego rodzaju manipulacje genetyczne są zagrożone karą do roku pozbawienia wolności. Do tej pory kara za stosowanie PGD była trzykrotnie wyższa. Niemcy dołączają więc do państw, w których diagnostyka preimplantacyjna jest dopuszczalna. Z doświadczeń Belgii, Wielkiej Brytanii czy USA korzystało wielu uczestników debaty.
– Jestem najszczęśliwszym ojcem na świecie. Dzielę swe szczęście z moją żoną i chcę, aby było udziałem także par obciążonych genetycznie – mówił ze łzami w oczach Sfeffen Bockhahn, deputowany postkomunistycznego ugrupowania Lewica. – Nie możemy życzenia takich par traktować jako imperatywu moralnego obowiązującego w naszym społeczeństwie – udowadniała Andrea Nahles, wiceszefowa SPD. Jej zdaniem legalizacja diagnostyki preimplantacyjnej nawet pod ściśle określonymi warunkami otwiera drogę do ich dalszej liberalizacji, co w efekcie umożliwi swoiste projektowanie dzieci na życzenie.
Opinię taką podziela kanclerz Angela Merkel (CDU), która nie zabierała jednak wczoraj głosu. Andrea Nahles podała przykład swej przyjaciółki, która po urodzeniu drugiego dziecka z wadą genetyczną usłyszała od młodej lekarki pytanie, dlaczego nie wykonała stosownych badań. – Ilu będzie takich lekarzy po uchwaleniu ustawy dopuszczającej PGD? – pytała. Kościół katolicki był przeciw dopuszczalności diagnostyki, ewangelicki – podzielony. Za liberalnym projektem ustawy głosowało wczoraj 326 deputowanych. Projekt zakazujący PGD zdobył 260 głosów. – Takiego wyniku można się było spodziewać – twierdzili komentatorzy telewizji publicznej, przypominając ubiegłoroczne orzeczenie Sądu Najwyższego, który uniewinnił lekarza za użycie PGD wobec swej pacjentki, gdyż zachodziło niebezpieczeństwo urodzenia przez nią dziecka z zespołem Downa.
Zwolennicy diagnostyki preimplantacyjnej podkreślali, że jej zakaz jest nie do pogodzenia z dopuszczalnością w Niemczech aborcji, w niektórych przypadkach nawet w szóstym miesiącu ciąży. Rocznie notuje się ok. 100 tys. zabiegów usu- nięcia ciąży przy ok. 650 tys. urodzeń. – Co jest gorsze: brutalny zabieg czy stworzenie warunków, aby było ich jak najmniej? – słychać było wczoraj w Bundestagu. – Powstałe w wyniki zapłodnienia in vitro embriony składające się z czterech czy ośmiu komórek są badane genetycznie przed umieszczeniem w macicy. Te, które są obciążone wadami, lądują w śmieciach – tłumaczył mediom Alexander Kekule, znany mikrobiolog.