Kanclerz Niemiec wróciła w piątek z trzydniowej wizyty w Afryce bez miliardowych kontraktów. Na dodatek opozycja oskarżyła ją, że troszczy się o handel zamiast o najbiedniejszych.
Kanclerz Niemiec wróciła w piątek z trzydniowej wizyty w Afryce bez miliardowych kontraktów. Na dodatek opozycja oskarżyła ją, że troszczy się o handel zamiast o najbiedniejszych. Najpierw Kenia, potem Angola, a na końcu Nigeria – trzy kraje w zaledwie trzy dni. Była to druga wizyta Merkel na Czarnym Lądzie. Za pierwszym razem, w 2007 r., gościła w Etiopii, RPA i Liberii.
Wtedy chodziło o kwestie humanitarne. Tym razem tematem przewodnim były stosunki handlowe.
Angola i Nigeria są bogate w surowce, głównie ropę i gaz, a władzom w Berlinie zależy na dywersyfikacji źródeł energii, szczególnie że postanowiły stopniowo rezygnować z elektrowni jądrowych. Wraz z panią kanclerz podróżowało kilkunastu szefów niemieckich firm i banków. W Nigerii podczas rozmów z prezydentem Goodluckiem Jonathanem Merkel usilnie nawoływała do wznowienia „partnerstwa energetycznego“.
Władzom w Luandzie zaś proponowała pomoc niemieckich firm w rozbudowie infrastruktury. W żadnym z krajów nie doszło jednak do podpisania konkretnych umów.