Korespondencja z Grodna
O tym, że piosenka „Pieriemien!" (Przemian!) nieżyjącego od 21 lat Wiktora Coja, lidera legendarnego radzieckiego zespołu rockowego KINO, została zdjęta z anteny państwowej rozgłośni, poinformowała białoruskie niezależne media jedna z dziennikarek Białoruskiego Radia. Ujawniła, że kierownictwo rozgłośni podjęło taką decyzję po tym, gdy coraz więcej słuchaczy zaczęło prosić o puszczenie tej piosenki, będącej jednym z hymnów pieriestrojki i najsłynniejszym radzieckim protest songiem kojarzącym się z upadkiem ZSRR.
Wzrastającą w ostatnim czasie popularność radzieckiego przeboju tłumaczy się tym, iż właśnie „Pieriemien!" wybrali sobie za hymn uczestnicy milczących środowych protestów, organizowanych przez Białorusinów za pomocą Internetu i polegających na milczącym spacerowaniu o określonej porze po głównym placu swojego miasta i klaskaniu. Gdy uczestnicy protestów przekonali się, że za klaskanie można łatwo trafić za kratki, podczas ostatniej akcji nastawili na określoną godzinę budziki w komórkach. Jako melodię „pobudki" większość wybrała właśnie refren radzieckiego przeboju. „Przemian żądają nasze serca!/ Przemian żądają nasze oczy!/ W naszym śmiechu i łzach, a nawet w pulsowaniu żył/ Przemian! Oczekujemy przemian!" – rozlegał się z komórek głos charyzmatycznego radzieckiego rockandrollowca.
Poza objęciem zakazem piosenki Wiktora Coja, jak wyjaśniła dziennikarka Białoruskiego Radia, na cenzurowane trafiły też niektóre popularne w opozycyjnym środowisku słowa. – Każdy prowadzący audycję ma przed sobą wydruk ze słowami, które nie mogą paść na antenie – mówiła. Wśród zakazanych znalazło się między innymi popularne w środowisku opozycji przywitanie „SzOS", które rozszyfrowuje się jak „Sztob On Sdoch" („Żeby zdechł") adresowane do Aleksandra Łukaszenki.
Na wszelki wypadek władze Białoruskiego Radia zakazały też wymawiania na antenie imienia białoruskiego dyktatora Aleksander Grigoriewicz. Ten absurdalny zakaz tłumaczy się incydentem, który przytrafił się nadającej na Białorusi rozgłośni Russkoje Radio. W audycji z życzeniami spikerka nieświadomie odczytała nadesłane do redakcji żartobliwe pozdrowienia dla „SzOSa Aleksandra Grigoriewicza", z gratulacjami awansu na kierownicze stanowisko w Wenezueli. „Będzie nam smutno bez pana. Przecież byliśmy razem 17 lat (tyle rządzi Białorusią Łukaszenko – red.)" – kończył się tekst życzeń.