Reklama
Rozwiń

Polka bohaterką Londynu

Przyjechała na Wyspy do pracy, a znalazła sławę, skacząc w czasie zajść z okna płonącego domu

Publikacja: 12.08.2011 02:23

Słynne zdjęcie ukazuje grozę zamieszek i solidarność londyńczyków

Słynne zdjęcie ukazuje grozę zamieszek i solidarność londyńczyków

Foto: Archiwum

Jej zdjęcie trafiło na pierwsze strony największych brytyjskich gazet i obiegło świat. Widać na nim, jak kobieta skacze z okna płonącego budynku, prosto w ramiona ludzi na ulicy, którzy wyciągają do niej ręce. To 32-letnia Polka Monika Kończyk, pracownica supermarketu Poundland w Londynie. Od wtorku symbol czterodniowych brutalnych zamieszek w Wielkiej Brytanii. – Nigdy nie zapomnimy zdjęć kobiety, która wyskakiwała z okna płonącego budynku – powiedział premier David Cameron.

Polka mieszkała na piętrze domu przylegającego do magazynu meblarskiego Reeves w dzielnicy Croydon w południowym Londynie. W poniedziałek wieczorem grupy młodych ludzi zaczęły dewastować dzielnicę, podpalając i plądrując sklepy. Magazyn meblarski w ciągu kilku minut stanął w ogniu. Klatka schodowa domu, w którym mieszkała Polka, zapełniła się gęstym, czarnym dymem, odcinając jej drogę ucieczki.

Kobieta zaczęła wołać z okna o ratunek. „Strasznie się bałam. Byłam uwięziona w mieszkaniu. Myślałam, że umrę. Że spalę się żywcem" – miała się zwierzać znajomym, jak donosi brytyjski brukowiec „Daily Mirror".

Jej 37-letnia siostra Beata, która już od kilku lat mieszka na Wyspach, namówiła ją, by wyskoczyła przez okno. Wcześniej sąsiedzi i znajomi rozłożyli na ziemi poduszki i materace. Krzyczeli do niej: Skacz! Skacz!

Polka skoczyła i wylądowała w ramionach swojego sąsiada Adriana z Rumunii. „Jesteśmy tylko sąsiadami. Nie żadnymi bohaterami" – mówił potem mężczyzna.

Beata Kończyk opowiadała brytyjskim mediom, że siostra jest „w depresji" z powodu tego, co się stało, w pożarze straciła bowiem wszystko. Jak dowiedziała się „Rz", nie na tyle jednak, by nie wykorzystać swej chwilowej sławy. Brytyjskie agencje PR zainteresowały się polską bohaterką. Według Konsulatu RP w Londynie z jedną z nich kobieta mogła podpisać umowę.

Nie udało nam się skontaktować z Moniką Kończyk, ale jak usłyszeliśmy w polonijnym tygodniku „Goniec Polski", udziela wywiadów tylko za pieniądze. Pochodzi z Koronowa koło Bydgoszczy. Ukończyła tam Technikum Handlowe. Potem pracowała w jednym ze sklepów Gminnej Spółdzielni. Dziennikarz „Gazety Pomorskiej" Maciej Czerniak powiedział nam, że przez jakiś czas mieszkała z teściami w miejscowości Stopka koło Koronowa.

– Wprowadziła się do nas po ślubie, ale jest po rozwodzie z naszym synem. Potem mieszkała w Koronowie u swoich rodziców. Pracowała w sklepie spożywczym. W końcu z Wielkiej Brytanii zadzwoniła do niej siostra i namówiła ją do wyjazdu. Powiedziała: „Przyjeżdżaj, tutaj więcej zarobisz niż w Polsce" – mówi „Rz" była teściowa Polki Maria Kończyk.

Monika przyjechała do Londynu w marcu. Jak piszą brytyjskie gazety, by uczyć się języka.

Jej przyjaciele opowiadali wczoraj, że jest w bardzo złym stanie i najprawdopodobniej będzie wymagała pomocy lekarza. Na razie mieszka u siostry. – Usiłuje dojść do siebie – powiedziała Beata.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1229
Świat
Podcast „Rzecz o geopolityce”: Polska i Włochy kontra migranci. Naiwna Hiszpania wobec Rosji
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1227
Świat
Czy ustawa Big Beautiful Bill to początek końca politycznego mitu Donalda Trumpa?
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1225