Korespondencja z Brukseli
W poniedziałek wieczorem do Brukseli zjechali ministrowie finansów strefy euro. Mieli rozmawiać o sposobach zwiększenia Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej.
Na szczycie strefy euro 27 października przywódcy zdecydowali, że powinien on wzrosnąć z 440 mld do biliona euro. Jedną z metod miałoby być stworzenie spółki, w której nadwyżki finansowe inwestowałyby takie kraje jak Chiny. Pieniądze posłużyłyby do ratowania europejskich bankrutów.
Chiny chcą zysków
Ale Pekin nie jest do tego przekonany, co wyraził wprost Jin Liquin, prezes państwowego funduszu inwestycyjnego CIC, krytykując europejski model socjalny. – Problemy Europy to efekt zużytego modelu socjalnego – powiedział w telewizji
al Dżazira. Według niego Chiny zgodzą się na pożyczenie pieniędzy, ale pod warunkiem że będą mogły liczyć na przyzwoity zysk. – A do tego w Europie potrzebne są poważne reformy – uważa Liquin. Pieniądze potrzebne są pilnie, bo rynek nie wierzy w europejskie programy ratunkowe. 440 mld euro starczy na ratowanie Grecji, Irlandii czy Portugalii, ale już nie na Włochy. To trzeci, po USA i Japonii, najbardziej zadłużony kraj świata. Jego dług publiczny wynosi blisko 120 proc. PKB, a napędzany strachem inwestorów wzrost rentowności papierów skarbowych to dodatkowe obciążenia dla budżetu Włoch: każdy punkt procentowy to 20 mld euro.