Polska nie ustaje w wysiłkach, by przełamać impas w sprawie umowy stowarzyszeniowej między Ukrainą a Unią Europejską, która miała być podpisana na szczycie w Kijowie 19 grudnia. Część krajów UE blokuje porozumienie z powodu wyroku na Julię Tymoszenko, którą skazano na siedem lat więzienia za nadużycia przy zawieraniu umów gazowych z Rosją.
Dziś z misją na Ukrainę udał się prezydent Bronisław Komorowski. Nakłaniał prezydenta Wiktora Janukowycza, aby zrobił gest wobec przywódczyni opozycji, której stan zdrowia podobno szybko się pogarsza.
– Chodzi o to, aby zachęcać do realnego i dobrego wyjścia z sytuacji, a nie tylko eksploatować trudności Ukrainy w tym zakresie – mówił polski prezydent.
Janukowycz zapewnił jedynie, że Tymoszenko będzie miała warunki zgodne z europejskimi standardami. – Mam na myśli jej leczenie, badania medyczne i warunki pobytu w areszcie – wyjaśnił. Odrzucił zarzuty, że proces miał charakter polityczny, przypominając, że śledztwo ruszyło jeszcze w 2009 roku, a więc zanim został prezydentem.
Umowa stowarzyszeniowa otworzyłaby drogę do gospodarczej integracji Ukrainy z UE i zobowiązała Kijów do wprowadzenia reform politycznych. Jej parafowanie było jednym z głównych celów polskiego przewodnictwa w Unii. Ale zdaniem ekspertów szanse, że się to uda, są niewielkie.