Demonstracje były dwie. W jednej brali udział głównie policjanci, żołnierze, celnicy, strażacy. W drugiej – przedstawiciele służby cywilnej. Obie grupy połączyły się na moście Szachenyi. „Precz z Orbanem, Orban dyktator" – słychać było w tłumie. Z okolicznych okien powiewały flagi „Solidarności". Związkowcom nie podoba się m. in to, że wraz z nowym kodeksem będą mieli ograniczone możliwości strajkowania.
Na Węgrzech wrze od kilku tygodni. Najpierw – mimo wcześniejszych oporów – rząd Viktora Orbana zgodził się na rozpoczęcie rozmów z Międzynarodowym Funduszem Walutowym i UE. Zrobił to, by zabezpieczyć kraj przed kryzysem i uniknąć obniżenia ratingu Węgier (choć sam w 2010 r. zerwał rozmowy z MFW, a teraz nie chce, by stawiano mu jakiekolwiek warunki).
Mimo to agencja Moody's i tak obniżyła rating Węgier z poziomu BAA3 do śmieciowego BA1. Forint natychmiast osłabił się w stosunku do euro.
Węgierskie władze uznały to za atak. – Ponieważ decyzja Moody's nie ma żadnych realistycznych podstaw, możemy ją interpretować jedynie jako część finansowego ataku na Węgry – ogłosiło węgierskie Ministerstwo Gospodarki.
Analitycy przewidują jednak, że stan węgierskiej gospodarki jest tak zły, iż w 2012 roku kraj znajdzie się w stanie recesji.