Korporacja kioskarzy obawia się, że rząd, zapowiadając liberalizację handlu i usług, zezwoli na sprzedaż gazet również poza siecią kiosków. Żądają od premiera Maria Montiego jasnej deklaracji, że w ich przypadku wszystko zostanie po staremu. Będzie to więc strajk prewencyjny. Kioskarze liczą, że rząd się ugnie, jako że w podobnych sprawach ustąpił korporacjom aptekarzy i taksówkarzy. Ale rząd, powszechnie krytykowany za te ustępstwa, nie bardzo może sobie pozwolić na kolejny przejaw słabości. Zapewne więc od 27 do 29 grudnia Włosi będą musieli obejść się bez gazet.

We Włoszech codziennie, również w niedziele oprócz Wielkanocy, wychodzą 23 ogólnokrajowe dzienniki. Budżet państwa dofinansowuje prasę w wysokości 180 mln euro rocznie, m.in. z abonamentu RTV. Najpoczytniejsze, czyli „Gazzetta dello Sport", „Corriere della Sera" i „La Repubblica", nadal mogą liczyć na sprzedaż ponad pół miliona egzemplarzy dziennie. I jest co czytać.

Wtorkowe, a więc stosunkowo chude wydanie CdS (1,2 euro) liczyło 80 stron, a „La Repubbliki" (1 euro) aż 90. A we Włoszech nie ukazują się tabloidy. Eksperci twierdzą, że zapotrzebowanie na tego rodzaju dziennikarstwo zaspokaja telewizja.

Strajk kioskarzy to kolejny protest przeciw dekretowi oszczędnościowemu premiera Montiego. W ubiegły poniedziałek strajkowali pracownicy bud-żetówki. Wszystkie trzy największe centrale związkowe zapowiedziały serię strajków generalnych, jeśli rząd nie odstąpi od planów liberalizacji prawa pracy, ułatwiającej pracodawcom zwalnianie pracowników.

Korespondencja z Rzymu