Dziś najwyższe stanowiska urzędnicze piastowane przez Polaków to jeden dyrektor generalny w Komisji Europejskiej, jeden w Radzie Unii i jeden zastępca sekretarza generalnego w dyplomacji. Taki jest „uzysk" Polaków, szóstej nacji w UE. Jeśli stosować obiektywne miary, to powinno nas być podobnie dużo jak Hiszpanów. Niestety, w urzędniczej reprezentacji pozostajemy daleko w tyle. W Komisji Europejskiej na średnich szczeblach (m. in. kierownicy wydziałów) jest 709 Hiszpanów i tylko 56 Polaków. Na poziomie dyrektorskim Hiszpanów jest 58, Polaków 14. Wreszcie na szczycie drabiny jest czworo Hiszpanów i jeden Polak.
Jan Truszczyński jest jednym z 37 dyrektorów generalnych KE (najwyższe stanowisko urzędnicze), ale w mało ważnej – bo bez unijnych kompetencji – sferze edukacji. Tymczasem Hiszpanie mają czterech dyrektorów generalnych, w tym tak potężnych dyrekcji, jak rolnictwo, przemysł czy sprawy prawne.
– Każdy w Brukseli wie, że narodowość urzędnika ma znaczenie – mówi Doru Frantescu, szef firmy badawczej VoteWatch. Dlatego państwa członkowskie szkolą i wspierają swoich urzędników w Brukseli. Aby potem pilnowali w interesie swojego kraju unijnej legislacji.