Według rządowego dziennika „Granma", spośród 11 mln mieszkańców Kuby, 57 337 przebywa w zakładach karnych. 31 494 jest osadzonych w ośrodkach zamkniętych, pozostali – w otwartych, o złagodzonym rygorze.
Mimo „trudności gospodarczych" – zapewnia „Granma" – „prawa podstawowe" więźniów są przestrzegane, a władze dokładają wszelkich starań, by pomóc osadzonym na odcinku „resocjalizacji".
Z twierdzeniami tymi kłócą się jednak niedawne doniesienia, z których wynikało, że kubańscy więźniowie wykorzystywani są jako tania siła robocza, na przykład do wytwarzania mebli dla firmy Ikea. Według danych rządowych, w ostatnim półroczu ponad 10 tysięcy skazanych na Kubie zostało zwolnionych na mocy ułaskawień i z innych względów. Tylko w grudniu zeszłego roku władze wypuściły 2900 uwięzionych, w większości za przestępstwa pospolite. Dzięki pośrednictwu Kościoła katolickiego wolność odzyskało także 190 więźniów politycznych.
Dane władz w Hawanie dotyczące więziennictwa kubańska opozycja i międzynarodowe organizacje obrony praw człowieka podają jednak w wątpliwość. Nieuznawana przez władze Kubańska Komisja Praw Człowieka i Pojednania Narodowego szacuje, że na wyspie jest nawet około 100 tysięcy więźniów, w tym wielu politycznych. Zdaniem obrońców praw człowieka liczba skazanych jest niepokojąco wysoka w porównaniu z liczbą mieszkańców.
Rządowe dane nie obejmują Kubańczyków, którym nie wolno opuszczać wyspy, choć nie przebywają za kratami. Jedną z takich osób jest Yoani Sánchez, opozycyjna pisarka internetowa. Autorka zażądała właśnie od władz wyjaśnień, dlaczego odmawiają jej zgody na wyjazd za granicę.