Syryjska telewizja państwowa poinformowała o śmierci ministra obrony Daouda Radżihy i jego zastępcy Assefa Szawkata, szwagra prezydenta Baszira Asada. W zamachu przeprowadzonym w trakcie narady czołowych dowódców reżimu ucierpiało też kilku innych oficjeli, w tym minister spraw wewnętrznych Mohammad Ibrahim al Szaar i dyrektor Narodowego Biura Bezpieczeństwa Hiszam Ichtiar. Stan wielu z nich jest krytyczny, tak więc w pierwszych godzinach po zamachu lista ofiar nie była jeszcze oficjalnie potwierdzona.
Niezależnie od liczby zabitych najważniejszym faktem jest to, że zamachu dokonano w jednym z najpilniej strzeżonych budynków w Damaszku. Jeśli prawdą okażą się przypuszczenia, że zamachowcem był jeden z ochroniarzy pracujących w centrali służb specjalnych, to wniosek może być tylko jeden: w Syrii nie ma już miejsc bezpiecznych nawet dla najwyższych funkcjonariuszy reżimu.
Generał Radżiha pełnił funkcję ministerialną od roku (wcześniej był szefem sztabu armii syryjskiej). Powstańcy nieprzypadkowo obrali go za główny cel zamachu – wywiad amerykański uznał go za jednego z najważniejszych członków władz odpowiedzialnych za prześladowania opozycji i krwawą rozprawę ze zbuntowanym miastem Homs. W otoczeniu prezydenta Asada składającego się głównie z alawitów (syryjska odmiana szityzmu) był jedynym chrześcijaninem obrządku prawosławnego. Także generał Szawkat (mąż siostry prezydenta Buszry) należał do kręgu najbliższych zaufanych Asada strzegących lojalności sił bezpieczeństwa. Z tego zadania najwyraźniej się nie wywiązał.
Władze syryjskie mają coraz więcej problemów z lojalnością swoich służb. Według danych powstańców do Wolnej Armii Syryjskiej uciekło już ok. 40 tys. żołnierzy i oficerów. Najpoważniejszym ciosem propagandowym są jednak dezercje dowódców. Władze tureckie podały, że wraz z dezercją dwóch kolejnych generałów, którzy przekroczyli granicę w tym tygodniu, liczba oficerów najwyższej rangi, którzy opuścili armię Asada, wzrosła do 20. Szerokim echem odbiła się w zeszłym tygodniu dezercja blisko związanego z prezydentem generała Manafa Tlasa, który oświadczył, że „czuje obrzydzenie do zbrodni reżimu".
Zamachu na kwaterę sił bezpieczeństwa dokonano w trakcie coraz intensywniejszych walk powstańców z siłami rządowymi w syryjskiej stolicy i jej najbliższych okolicach. W środę wojsko zablokowało wszystkie drogi dojazdowe do Damaszku. Są doniesienia o ciężkich walkach w dzielnicy al Kabun, gdzie siły rządowe używają czołgów ostrzeliwujących budynki mieszkalne. Setki ludzi próbuje uciekać z dzielnicy, kryjąc się przed żołnierzami zatrzymującymi wszystkich cywilów jako „potencjalnych buntowników". W nocy z wtorku na środę doniesiono o pożarze koszar leżących na wzgórzach niedaleko pałacu prezydenckiego. Prawdopodobnie ogień wybuchł w wyniku ostrzału powstańców.