Unijny szczyt zaapeluje dziś o stworzenie jednolitego nadzoru bankowego dla strefy euro, do którego mogłyby dołączyć kraje nieposługujące się jeszcze wspólną walutą.
W projekcie wniosków na szczyt, które były przedmiotem dyskusji przywódców wczoraj wieczorem w Brukseli, znalazł się zapis o konieczności zapewnienia „zrównoważonego traktowania oraz reprezentacji zarówno państw euro, jak i spoza euro". Ostateczna wersja będzie przyjęta w piątek, ale polityczne poparcie dla takiego apelu jest już powszechne.
Szansa na zrównanie
To poważna zmiana w stosunku do wstępnej propozycji Komisji Europejskiej przedstawionej we wrześniu, którą sekretarz stanu ds. europejskich Piotr Serafin określił mianem „zero praw, wszystkie obowiązki". – Mam wrażenie, że jest szansa na zrównanie – mówił Serafin na kilka godzin przed rozpoczęciem szczytu.
Polska delegacja jest zadowolona, że postulat państw spoza strefy euro został potraktowany poważnie. Nie tylko w ogólnych deklaracjach polityków, ale też poprzez fakt, że prawnicy zostali zobligowani do szczegółowego zajęcia się tą sprawą. Widać już jednak, że jego realizacja nie będzie łatwa.
Pierwsze wnioski zostały zawarte w analizie przygotowanej przez służby prawne Rady UE, o której napisał wczoraj dziennik „Financial Times". Zwraca ona uwagę, że w Europejskim Banku Centralnym, gdzie ma zostać zlokalizowany nowy nadzór, organem decyzyjnym jest Rada Prezesów, w skład której mogą wchodzić tylko przedstawiciele państw strefy euro. Można oczywiście stworzyć osobny organ z udziałem pozostałych państw – radę nadzoru bankowego – ale ona nie będzie miała prawa do podejmowania decyzji. Czyli będzie mogła przygotować projekt decyzji, którą ostatecznie podejmie Rada Prezesów.