W malutkim alpejskim kraju rządząca koalicja się nie zmieni, pod tym względem wszystko jest tak samo od 1938 roku. Niepewne było tylko, czy wygra mająca premiera Unia Ojczyźniana (VU) czy też druga w poprzednich wyborach Postępowa Partia Obywatelska (FBP). Dziś, jak wskazują nieoficjalne rezultaty, zwycięstwo odniosła FBP i na czele rządu prawdopodobnie stanie jej przywódca Adrian Hasler, szef policji. Obie partie, które zdobyły razem prawie trzy czwarte głosów, są konserwatywne. - Jak ktoś tu nie mieszka, to nie dostrzega między nimi różnicy. A jest ona mniej więcej taka jak między siostrzanymi chadeckimi partiami niemieckimi CDU i CSU - mówi „Rz" Michael Benvenuti, publicysta dziennika „Liechtensteiner Volksblatt", jednego z dwóch w tym kraju liczącym ledwie 37 tysięcy mieszkańców. Liechtenstein to najbogatszy kraj w Europie, a na świecie pod względem PKB na głowę i zarobków ustępuje tylko Katarowi. Nigdzie indziej nie ma też tak dużo w stosunku do liczby mieszkańców porsche i rolls-royce'ów. Nowy rząd będzie miał na głowie jeden poważny problem: dalsze oszczędzanie. Deficyt wyniesie w tym roku więcej niż w Grecji, aż 20 proc. budżetu.

Kłopoty nadciągnęły w 2008 roku. Wtedy wybuchła największa afera podatkowa w historii nie tylko tego kraju, ale i Niemiec. Sprawcą był były pracownik miejscowego banku LGT, który zaoferował niemieckiemu wywiadowi BND listę niemieckich obywateli ukrywających swoje nieopodatkowane dochody. Afera doprowadziła do ostrego konfliktu dyplomatycznego między księstwem a Niemcami. Ostatecznie jednak Liechtenstein w tym starciu przegrał. Pod naciskiem zagranicy zobowiązał się do likwidacji tajnych kont. Odpowiednie porozumienia podpisał najpierw z OECD, a potem z różnymi państwami, których bogaci obywatele ukrywali przed fiskusem pieniądze w bankach i funduszach powierniczych. - Liechtenstein nie jest już rajem podatkowym w tym sensie, że nie można tu ukrywać nieopodatkowanych pieniędzy. Ale nadal jest rajem podatkowym dla zarejestrowanych tu firm, CIT wynosi 12,5 proc. - podkreśla Michael Benvenuti.

Więcej w jutrzejszej "Rz"