Śledztwo w sprawie tajnych więzień CIA trwa od 2008 r. Najpierw zajmowali się nim prokuratorzy apelacyjni z Warszawy. W 2012 r. postawili zarzuty Zbigniewowi Siemiątkowskiemu, byłemu szefowi Agencji Wywiadu. To za jego czasów w latach 2002–2003 na Mazurach CIA miała zorganizować tajne więzienia, w których przetrzymywała podejrzanych o terroryzm.
Kiedy Siemiątkowski dostał zarzuty, wydawało się, że w sprawie nastąpił przełom. Nic bardziej mylnego. Wkrótce prokurator generalny zdecydował o przekazaniu akt do Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. „Gazeta Wyborcza" podała wczoraj, że chce się ona wycofać z zarzutów dla byłego szefa AW. – Nie komentujemy publikacji prasowych – mówi Piotr Kosmaty, rzecznik krakowskiej apelacji.
Nieoficjalnie rozmówcy „Rz" potwierdzą informację „GW". Ich zdaniem prokuratura ma poważne problemy z całą sprawą tajnych więzień. – Zamiast zbieraniem dowodów, w Krakowie zajęto się sprawdzaniem akt i szukaniem informacji, jak całą sprawę umorzyć, tak by nikt do tej decyzji nie miał zastrzeżeń – mówi nasze źródło zbliżone do śledztwa i dodaje: – A podstawy, by tak zrobić, zawsze się znajdą.
Przede wszystkim do dziś śledczy nie uzyskali pomocy prawnej z USA. – I nigdy jej nie dostaną, a bez tego materiał dowodowy jest niekompletny – wskazuje nasz rozmówca. Po drugie, do śledztwa sceptycznie podchodzi Prokuratura Generalna. – Sprawa jest delikatna. Niektóre osoby z kierownictwa PG uważają, że samo już wszczęcie śledztwa było błędem ze względu na interes państwa – mówi nasze źródło zbliżone do PG.
Śledztwo przedłużono do czerwca 2013 r. – Jeśli nie wtedy, to najpóźniej po kolejnym przedłużeniu zostanie umorzone – twierdzi jeden z informatorów „Rz".