Radykalny muzułmanin z Bostonu

Ujawniane stopniowo informacje o braciach Carnajewach wskazują, że mogli oni mieć kontakty z islamistami.

Publikacja: 23.04.2013 02:21

Krystle Cambell to jedna z ofiar braci Carnajewów. Wczoraj odbył się jej pogrzeb w kościele w Medfor

Krystle Cambell to jedna z ofiar braci Carnajewów. Wczoraj odbył się jej pogrzeb w kościele w Medford koło Bostonu

Foto: PAP/EPA

Dżochar Carnajew, młodszy z braci podejrzewanych o dokonanie zamachu w Bostonie w zeszłym tygodniu, będzie odpowiadał przed cywilnym wymiarem sprawiedliwości. Nie będzie zaś sądzony jako „wrogi bojownik", czego domagała się część amerykańskich polityków, uważając go za zagranicznego terrorystę (a jest on obywatelem USA).

Ciężko rannemu Carnajewowi grozi kara śmierci, dożywocie lub wieloletnie więzienie. Jak podał wczoraj Departament Sprawiedliwości, postawiono mu m.in. zarzut użycia broni masowego zniszczenia i rozmyślnego niszczenia mienia skutkującego śmiercią.

Bitwa z braćmi

Przebieg walki z Carnajewami opisał dziennikarzom komendant policji bostońskiej Ed Deveau. Okazało się, że kiedy bracia po napadzie na sklep i zabiciu pierwszego policjanta porwali samochód na stacji benzynowej, nie zauważyli, że został w nim telefon komórkowy wyrzuconego właściciela.

Policjanci zdołali namierzyć ich pozycję właśnie dzięki sygnałowi z tego telefonu. Ruszył pościg za braćmi uciekającymi  własną hondą i porwaną terenówką. Do zatrzymania zmusił ich strzałami z pistoletu policjant z Cambridge, do którego dołączyło pięciu jego kolegów ścigających uciekinierów. Wywiązała się walka, podczas której wystrzelono łącznie ok. 300 pocisków. W pewnym momencie bracia potoczyli w kierunku policjantów jakiś walcowaty przedmiot – prawdopodobnie bombę zrobioną z szybkowaru, taką jakiej użyli w zamachu. Ładunek wybuchł, ale nie wyrządził szkody. Potem rzucili jeszcze pięć granatów, z których dwa nie eksplodowały.

Kiedy Tamerlanowi skończyła się amunicja, policjanci rzucili się na niego, usiłując go skuć kajdankami. Wtedy młodszy z braci ruszył na nich swoim samochodem na wstecznym biegu. Policjanci odskoczyli, a samochód przejechał nad leżącym, zaczepiając o jego ubranie. Prawdopodobnie właśnie wtedy ciągnięty po ziemi Tamerlan Carnajew zmarł. Młodszy z braci, zauważywszy, co się stało, wyskoczył z samochodu i pieszo rzucił się do ucieczki. Zniknął policjantom w ciemności.

Zaczynają się potwierdzać podejrzenia, że zamach nie był tylko skutkiem frustracji odrzuconych przez nowe środowisko imigrantów. Starszy z braci, Tamerlan, regularnie uczęszczał do meczetu w bostońskim Cambridge, gdzie dał się poznać jako osoba o zdecydowanie radykalnych poglądach.

W styczniu wdał się w ostry spór z jednym z mówców, który podczas kazania porównał proroka Mahometa do Martina Luthera Kinga. Tamerlan Carnajew zareagował na te słowa krzykiem i wymyślaniem mówcy, co spotkało się z potępieniem zebranych wiernych. Ostatecznie awanturujący się Czeczen został wyproszony ze świątyni.

Do podobnego zdarzenia doszło zresztą już w listopadzie ubiegłego roku. Tamerlan Carnajew w równie agresywny sposób protestował przeciwko słowom duchownego, który twierdził, że muzułmanie powinni obchodzić narodowe święta Amerykanów – takie jak Święto Dziękczynienia albo 4 Lipca – w sposób podobny, jak obchodzą własne święta religijne. Dla Carnajewa twierdzenie takie było „obrazą wiary".

Imam Suhaib Webb z Bostonu uznał, że jego poglądy stały się „zdecydowanie zbyt radykalne" dla miejscowej społeczności islamskiej.

Kaukaski trop

Niewykluczone, że do fundamentalizmu religijnego Carnajew zbliżył się podczas kilkumiesięcznej podróży do Dagestanu w 2012 r. (pojechał tam z posiadanym przez siebie paszportem Kirgizji). W tej należącej do Federacji Rosyjskiej północnokaukaskiej republice znajduje się dziś centrum radykalnych ruchów islamistycznych postulujących utworzenie Kalifatu Kaukazu i stosujących terroryzm. Wprawdzie rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa twierdzi obecnie, że nic jej nie wiadomo o związkach Carnajewów z islamistami, ale informacje na ten temat będą jeszcze zapewne weryfikowane. Twierdzeniom Rosjan zdaje się przeczyć informacja o ostrzeżeniu, jakie rosyjskie służby specjalne przekazały Amerykanom w 2011 r. odnośnie do potencjalnych związków starszego z Carnajewów z terrorystami.  W tej sprawie kilku członków Kongresu zamierza domagać się wyjaśnień od FBI, które nie uznało wówczas za konieczne uznania Carnajewów za niebezpiecznych.

Według izraelskiego portalu Debka, zajmującego się informacjami wywiadowczymi, bracia byli podwójnymi agentami wywiadów USA i Arabii Saudyjskiej. Mieli penetrować środowisko radykalnych islamistów z rosyjskiego Kaukazu, wspieranych finansowo przez Saudyjczyków. Jednak, jak twierdzi Debka, zdradzili swoich mocodawców i przeszli na stronę radykałów.

Dżochar Carnajew, młodszy z braci podejrzewanych o dokonanie zamachu w Bostonie w zeszłym tygodniu, będzie odpowiadał przed cywilnym wymiarem sprawiedliwości. Nie będzie zaś sądzony jako „wrogi bojownik", czego domagała się część amerykańskich polityków, uważając go za zagranicznego terrorystę (a jest on obywatelem USA).

Ciężko rannemu Carnajewowi grozi kara śmierci, dożywocie lub wieloletnie więzienie. Jak podał wczoraj Departament Sprawiedliwości, postawiono mu m.in. zarzut użycia broni masowego zniszczenia i rozmyślnego niszczenia mienia skutkującego śmiercią.

Pozostało 87% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1017
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Świat
Donald Trump spotka się w Paryżu z Wołodymyrem Zełenskim?