Kłusownictwo słoni i innych dużych zwierząt staje się coraz większym problemem krajów afrykańskich. Dotyczy to  szczególnie państw najbiedniejszych, gdzie nielegalne polowania traktowane są jako źródło dodatkowego dochodu. Na plagę skarżą się też strażnicy parku

narodowego Charara w Zimbabwe. Jest ich niestety za mało i są zbyt słabo wyposażeni, by stawić czoła uzbrojonym i niebezpiecznym przestępcom. Zdarza się jednak, że we własnej obronie stają... same zwierzęta.

Tak właśnie stało się w ubiegłym tygodniu. Człowiek o nazwisku Solomon Manjaro wraz z dwoma kompanami po raz kolejny wybrał się na łowy do Charara.. Zauważyli ich strażnicy, jednak w obawie przed uzbrojonymi kłusownikami nie zdecydowali się na odebranie im broni. Nie wiadomo co stało się później, jednak po trzech dniach znaleziono zmasakrowane zwłoki Manjaro, który najprawdopodobniej został zabity przez rozjuszonego słonia. Dwaj towarzyszący mu koledzy zostali wkrótce potem aresztowani.

Mimo obowiązywania międzynarodowego embarga nielegalny handel kością słoniową kwitnie. W Afryce co roku ginie nawet 25 tys. tych zwierząt. W wyjątkowo biednym Zimbabwe kłusownictwo jest wyjątkowo rozpowszechnione, a przestępcy imają się wszelkich, nawet najbardziej okrutnych sposobów. Zdarzało się, że zatruwali wodę w wodopoju zabijając w ten sposób zwierzęta w promieniu wielu kilometrów.