Tak wynika z doniesień mediów izraelskich i niektórych zachodnich.
Izraelczycy są w szoku. Liczyli na to, że to kraje Europy Środkowo-Wschodniej, zwłaszcza Czechy i Polska, będą w Unii Europejskiej przekonywały innych do tego, by radykalny libański Hezbollah trafił na listę organizacji terrorystycznych. A ściślej nie cały Hezbollah, który jest też wpływową partią polityczną współrządzącą obecnie Libanem, ale jego militarne skrzydło.
Jest odwrotnie, to Czechy i Polska, wraz z Austrią, Finlandią, Irlandią i Słowacją sprzeciwiają się temu i wstrzymują podjęcie decyzji przez Komisje Europejską. Tak przynajmniej twierdzą media izraelskie, w czym w tym tygodniu pisał "Jerusalem Post".
Polskie MSZ zaprzecza. - Nie jest prawdą, że Polska blokuje decyzję UE w sprawie wpisania Hezbollahu na unijną listę organizacji terrorystycznych. Takie informacje pojawiające się w niektórych mediach nie odzwierciedlają stanowiska RP. Dążymy do unijnego konsensusu w tej sprawie, ale prawdą jest, że w dyskusji na forum UE są państwa członkowskie, które zgłaszają wątpliwości co do prawnych aspektów takiej decyzji oraz jej politycznych konsekwencji - odpowiedziało nam dziś biuro prasowe rzecznika MSZ.
Z rozmów, które przeprowadziła w środę "Rz", wynika, że medialne doniesienia o unijnej debacie na temat Hezbollahu to raczej próba wywarcia nacisku na opornych. Ale nie wiadomo, dlaczego pojawia się w tym kontekście Polska. - Bo Polska w ogóle nie zabrała jeszcze w tej sprawie głosu. Trzeba by czytać w myślach polskiego eksperta, by się zorientować, jakie jest stanowisko Warszawy. A ekspert czeski i austriacki wyrazili wątpliwości - dowiedzieliśmy się ze źródła dyplomatycznego w Brukseli.