Reakcja straży pożarnej była natychmiastowa. W trwającej wiele godzin akcji gaszenia ognia wzięło udział aż 51 wozów. Dostęp do pałacu, który z powodu spektakularnej lokalizacji na czubku Wyspy Świętego Ludwika jest uważany przez paryżan za najpiękniejszą rezydencję prywatną stolicy, jest jednak trudny. Strażakom co prawda udało się powstrzymać płomienie przed rozprzestrzenieniem się na sąsiednie, zabytkowe budynki, jednak środkowa część dachu i fragment samego hotelu Lambert zawaliły się.
– Strażacy starali się uchronić dzieła sztuki, które znajdują się w środku. Nie wiemy jednak, do jakiego stopnia zostały one zniszczone przez ogień i wodę – przyznał mer Paryża Bernard Delanoe, który rano był na miejscu katastrofy.
– To było straszne. Nad całą Wyspą Świętego Ludwika świeciła łuna – mówi dziennikowi „Le Monde" Sophie Pons, mieszkanka dzielnicy.
Hotel Lambert był pusty, bo przechodzi kompleksowy remont. W 2007 r. zabytek zaprojektowany w połowie XVII w. przez architekta Wersalu Louis le Vau kupił za 60 mln euro od barona Guy de Rothschilda emir Kataru. Chciał przebudować pałac na superluksusową rezydencję, dodając do niego wiele wind, podziemny parking dla wielu aut, basen.
Z inicjatywy Delanoe projekt został zablokowany przez ministra kultury, który obawiał się o zachowanie zabytkowych wnętrz.