- Prezydent Obama spędził dużo czasu na rozmowach z przywódcami o sytuacji w Syrii. Poproszono nas o sprawdzenie sytuacji i tego, co naprawdę stało się w związku z użyciem broni chemicznej pod Damaszkiem w Syrii - rozpoczął swoje przemówienie sekretarz stanu USA John Kerry. Dodał, że "podobnie jak Obama jest zdania, że muszą rozmawiać z Amerykanami o swoich poczynaniach". - To oni powierzyli nam władzę - podkreślił.
- Raport, który został opublikowany przedstawia bardzo istotne fakty. Nie wierzcie mi na słowo, przeczytajcie i sprawdźcie dowody zebrane z tysiąca źródeł. Każdy z państwa może się z nimi zapoznać - mówił.
Zaznaczył też, że "wywiad amerykański przeprowadził kilkukrotną bardzo staranną analizę, pamiętając wydarzenia z Iraku, i zaprezentował ją by wszyscy mogli sami podjąć decyzję". - Pewne kwestie pozostaną tylko dla wiedzy Kongresu, nie możemy ich upublicznić - zastrzegł.
- Wiemy, że reżim Asada ma największą zbrojownię jeśli chodzi o użycie broni chemicznej na Bliskim Wschodzie. Wiemy, że używał jej kilkukrotnie w trakcie tego konfliktu, ale na mniejsza skalę. Wiemy, że reżim chciał pozbyć się rebeliantów z przedmieść Damaszku i że przygotował się do tego ataku. Wiemy, że kazano zaopatrzyć się w maski gazowe, wiemy gdzie przewożono rakiety i wiemy o której godzinie - wymieniał Kerry.
- W mediach społecznościowych mogliśmy przeczytać doniesienia z 11 miejsc na przedmieściach Damaszku, które mówiły o obrażeniach po ataku. To zwykli Syryjczycy informowali o tych atakach - przypominał.