Aleksiej Nawalny spodziewał się łagodniejszego niż do tej pory potraktowania go przez sąd w Kirowie. W drugiej instancji sąd utrzymał wczoraj w mocy wcześniejszy wyrok, lecz zawiesił wykonanie kary. Tak więc Nawalny nie spędzi następnych pięciu lat w łagrze i będzie mógł kontynuować swą działalność opozycyjną.
– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że sąd wydał wyrok pod dyktando Kremla. To tam zapadają decyzje w takich sprawach, jak Michaiła Chodorkowskiego, Pussy Riot czy Aleksieja Nawalnego – przekonywał „Rz” Andriej Lipski, publicysta opozycyjnej „Niezawisimoj Gaziety”.
Zresztą sam Władimir Putin po ogłoszeniu wcześniejszego wyroku powiedział publicznie, że wydaje mu się dziwne, iż jeden z oskarżonych w tym procesie otrzymał wyrok w zawieszeniu, a „innemu wlepiono pięć lat”.
Taki wyrok usłyszał Aleksiej Nawalny w lipcu za współudział w spowodowaniu strat sięgających 16 mln rubli (ok. 1,6 mln zł. w państwowej spółce Kirowles.
Rzecz z kontraktem działa się w 2009 r. Nawalny był wtedy doradcą wywodzącego się z demokratycznej opozycji gubernatora obwodu kirowskiego Nikity Biełycha. Gubernator zawdzięczał swą funkcję ówczesnemu prezydentowi Dmitrijowi Miedwiediewowi, który miał serce do eksperymentów. Po pierwszym wyroku Nawalny nie trafił do łagru, oczekując na wynik apelacji. Umożliwiło mu to startowanie we wrześniowych wyborach na mera Moskwy. Zdobył ponad jedną czwartą głosów, co świadczy dobitnie o jego popularności.