W środę Parlament Europejski przyjął znaczną większością głosów oficjalne stanowisko przed listopadowym szczytem Partnerstwa Wschodniego w Wilnie, na którym Ukraina ma przypieczętować swój geopolityczny wybór.
W dokumencie nie pada nazwisko uwięzionej liderki ukraińskiej opozycji Julii Tymoszenko, ale i tak wiadomo, że od jej losu zależy stanowisko unijnych posłów wobec podpisania umowy stowarzyszeniowej. Jej też dotyczy stwierdzenie zawarte w rezolucji: „Ukraina wciąż wybiórczo posługuje się systemem sprawiedliwości".
Europarlament pogroził Kijowowi, że bez spełnienia warunków, umowa jest niemożliwa, ale z drugiej strony obiecał nagrodę za ich spełnienie: - Pozytywnym sygnałem jest stwierdzenie, że PE zamierza całkowicie ratyfikować umowę stowarzyszeniową z Ukrainą jeszcze w tej kadencji, a wybory następnego parlamentu są już w maju – powiedział „Rz" eurodeputowany PO Jacek Saryusz-Wolski, który wraz z włoskim socjalistą Pierem Antonio Panzerim przygotował projekt przyjętej wczoraj rezolucji.
Do szczytu w Wilnie (28-29 listopada) zostało 35 dni. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz ma jednak mniej czasu na kluczenie w sprawie Tymoszenko. Choć więcej niż się początkowo wydawało - Unia Europejska przełożyła termin podjęcia decyzji o podpisaniu umowy o kilka tygodni. Ostateczna zapadnie na spotkaniu szefów dyplomacji państw UE 18 listopada w Brukseli. Parę dni wcześniej wysłannicy Parlamentu Europejskiego – Aleksander Kwaśniewski i Pat Cox – zakończą swoją misję ukraińską, również miesiąc później niż zakładano.
- Wiktor Janukowycz gra w pokera z Unią w przekonaniu, że uda mu się obejść warunek uwolnienia Tymoszenko. Uwierzył, że nadal obowiązuje zasada: „wiecie, rozumiecie", wszystko się da załatwić. Nie da się. Tymoszenko jest symbolem tego porozumienia, a symbole i pryncypia odgrywają ważną rolę – podkreślił Jacek Saryusz-Wolski.