Informację o najważniejszej od dziesięcioleci umowie z Teheranem ogłoszono na Twitterze. Wczoraj nad ranem najpierw pojawiła się na profilu Unii Europejskiej, a zaraz potem w ten sam sposób potwierdził ją szef dyplomacji Iranu.
W kolejnych godzinach zwolennicy wynegocjowanego przez sześć światowych mocarstw porozumienia prześcigali się w wychwalaniu, jak historyczny to przełom. W specjalnym przemówieniu prezydent USA przekonywał, że umowa zawiera „istotne ograniczenia, które pomogą zapobiec temu, by Iran zbudował broń atomową". – Mówiąc prościej, ta umowa odcina Iranowi najbardziej prawdopodobną drogę do bomby – stwierdził Barack Obama.
Przeciwnicy umowy uważają jednak, że to historyczny błąd. – Dziś świat stał się bardziej niebezpieczny, bo najniebezpieczniejszy reżim świata poczynił znaczący krok ku pozyskaniu najgroźniejszej broni na świecie – przekonywał premier Izraela Benjamin Netanjahu.
– To pierwszy, bardzo ważny krok na drodze porozumienia i świadczy o jednomyślności światowych mocarstw w dążeniu do rozwiązania problemu – mówi „Rz" prof. Yossi Makelberg z brytyjskiego instytutu Chatham House i podkreśla: – Wszystko zależy jednak od tego, co wydarzy się w ciągu najbliższych sześciu miesięcy.
Atom za sankcje
Po ofensywie dyplomatycznej prezydenta Iranu Hassana Rohaniego na wrześniowym forum Rady Bezpieczeństwa wszystko potoczyło się błyskawicznie. Już w Nowym Jorku doszło do pierwszej od ponad 30 lat bezpośredniej rozmowy szefów dyplomacji USA i Iranu. Niespełna trzy tygodnie później w Genewie odbyła się pierwsza runda mediacji między wysłannikami Teheranu a przedstawicielami sześciu mocarstw (USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Chin, Rosji i Niemiec). Po kolejnych dwóch rundach rozmów podpisano porozumienie.