Jak pisze dziś rosyjski dziennik „Wiedomosti", ministerstwo obrony Rosji zakupi 50 myśliwców wielozadaniowych Su-30SM oraz około 10 szkolno-bojowych samolotów Jak-130 dla oddziałów lotniczych marynarki wojennej. Oprócz wspomianego Kaliningradu i ukraińskiego Krymu mają trafić na Daleki Wschód – na Kamczatkę. Wiceminster obrony Jurij Borisow potwierdził gazecie, że w grudniu jego resort podpidał kontrakt z producentem wojskowych samolotów „Irkut" z Irkucka. Na razie dotyczy on pięciu myśliwców Su i pięciu jaków. Później ich liczba wzrośnie odpowiednio do 50 i „około 10", a cały kontrakt opiewa na 50 mld dolarów.
Niewielki obwód kaliningradzki - oddzielony od reszty Rosji dwiema granicami, wciśnięty między Polskę, Litwę i Morze Bałtyckie – nie jest tak naszpikowany sprzętem wojskowym jak w czasach radzieckich, ale nadal odgrywa ważną rolę w zastraszaniu innych krajów. Wycelowanymi stamtąd w kierunku stolic europejskich rakietami z głowicami atomowymi straszyli kilka lat temu rosyjscy dowódcy.
Ostatnio raz po raz słychać, że w Kalinigradzie są – lub zaraz mają się pojawić – nowoczesne rakiety iskander. W grudniu największy dziennik niemiecki, tabloid „Bild", podał, że iskandery, którymi można przeprowadzić atak atomowy, zostały tam rozmieszczone.
Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej potwierdziło
doniesienia „Bilda”, dodając, że nie jest to pogwałceniem żadnych międzynarodowych porozumień.