Szczególnie niepokojąca jest zapowiedź zmian prawnych ułatwiających inkorporację przez Rosję kolejnych obszarów na wzór Krymu.
We wtorek władze w Tyraspolu – stolicy Naddniestrza, nieuznawanej przez żadne państwo autonomicznej struktury, która w 1992 r. oderwała się od wychodzącej wówczas ze składu ZSRR Mołdawii – zwróciły się do rosyjskiej Dumy Państwowej, by rosyjscy deputowani przyłączyli ich „republikę" do Rosji na wzór Krymu.
Jednocześnie agencja RIA poinformowała o „nieprzyjaznych krokach" podejmowanych na granicy z Naddniestrzem przez Ukrainę. Nie są przepuszczani mężczyźni w wieku poborowym posiadający rosyjskie obywatelstwo. Zatrzymano też podobno transporty z zaopatrzeniem dla „oddziałów pokojowych" w Naddniestrzu.
Tym eufemizmem Moskwa nazywa regularne oddziały utworzone z dawnej 14. armii rosyjskiej, których obecność gwarantuje niezależność naddniestrzańskich separatystów od Kiszyniowa. Dzięki rosyjskiemu wsparciu liczące zaledwie 550 tys. mieszkańców Naddniestrze (60 proc. z nich to Rosjanie i Ukraińcy) ma siły zbrojne równe armii sześciokrotnie większej Mołdawii.
W odpowiedzi na apel Tyraspola wicepremier Federacji Rosyjskiej Dmitrij Rogozin zapowiedział, że rząd w Moskwie zajmie się „problemem blokady" na posiedzeniu 20 marca. Poza tym w związku z referendum na Krymie Duma Państwowa ma jeszcze w tym tygodniu rozpatrzyć projekty kilku ustaw upraszczających procedury przyjmowania do Federacji Rosyjskiej nowych terytoriów.