Obywatele jednego kraju

Przedstawiciele mniejszości narodowych nie widzą żadnego wzrostu ukraińskiego nacjonalizmu i twardo bronią całości kraju ?przed rosyjską agresją.

Publikacja: 11.04.2014 21:10

Grecy na Ukrainie: śródziemnomorska egzotyka i twardy, ukraiński patriotyzm

Grecy na Ukrainie: śródziemnomorska egzotyka i twardy, ukraiński patriotyzm

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała Waldemar Kompała

Trwająca od listopada ubiegłego roku ukraińska rewolucja na Majdanie, a potem i walka z rosyjską interwencją, nieodmiennie kojarzona jest z Ukraińcami. Ale sama Ukraina to kraj wielonarodowy, w którym prawie 1/4 mieszkańców to mniejszości narodowe, a dla 1/3 język ukraiński nie jest ojczystym.

Największą i zwarcie zamieszkującą grupę stanowią Rosjanie. Przynajmniej część z nich wspiera separatystów. A inne narodowości? Czy poddały się kremlowskiej propagandzie i uwierzyły w zagrożenie ukraińskim nacjonalizmem? A może to wcale nie propaganda?

Greckie współczucie

– Proszę pana, to nie jest żaden nacjonalizm. U was w Europie to się nazywa po prostu patriotyzm – mówi zdecydowanie Nadieżda Charitonowa z Zachodnioukraińskiego Związku Greków. Na Ukrainie żyją bowiem i oni.

Nie są to jednak potomkowie starożytnych mieszkańców Taurydy (Krymu), lecz emigrantów z drugiej połowy XVIII wieku. Przejście w 1774 roku Chanatu Krymskiego pod rosyjski protektorat wywołało znaczną falę imigracji z prawosławnej Grecji (podległej muzułmańskiej Turcji) na tereny nowo zdobyte przez prawosławne imperium.

Największe skupisko Greków znajduje się dziś w kilkumilionowym obwodzie donieckim. Mieszka ich tam 77 tysięcy, ale są trzecią (po Ukraińcach i Rosjanach) grupą narodowościową.

– Wszyscy, wszyscy występujemy za niepodległość i całość Ukrainy. A biedna ona, żal jej, że tyle musi cierpieć – mówi Charitonowa. Kategorycznie też zaprzecza, by Grecy odczuwali jakikolwiek wzrost nacjonalistycznych nastrojów wśród Ukraińców.

Haman u bram

– We Lwowie nie ma żadnych nastrojów nacjonalistycznych, wy tam, w Polsce, uwierzyliście w kremlowską propagandę – mówi jeden z polskich mieszkańców Lwowa.

Po hekatombie wojny nasi rodacy stanowią obecnie we Lwowie i całym obwodzie niewielki odsetek. Ustępujemy tutaj liczebnością nawet Rosjanom.

Na współczesnej Ukrainie centra polskości znajdują się w Żytomierzu i Winnicy, gdzie przed wojną istniał polski okręg autonomiczny (w granicach ZSRR). Właśnie spod Winnicy, a właściwie z niewielkiej Żmerynki (będącej w sumie wielką stacją kolejową) pochodził 35-letni Polak i kolejarz Leonid (Leon) Polański, który zginął, służąc w Samoobronie Majdanu.

Z tamtych okolic mają też pochodzić polscy członkowie nacjonalistycznej partii Swoboda Ołeha Tiahnyboka. – Niektórzy ze lwowskiej Swobody też mówią, że są Polakami. Jak ich rozpoznać? A jak ich spotykam, to wołają do mnie po polsku „Niech żyje Polska!" – śmieje się.

Według badań socjologicznych prowadzonych w drugiej połowie marca na Ukrainie przez amerykański International Republican Institute Polska jest najbardziej życzliwie przyjmowanym krajem. Na całej Ukrainie lubi nas równo połowa mieszkańców, a w zachodniej Ukrainie – aż 71 proc. We Lwowie lepiej wypada tylko Unia Europejska (81 proc.).

Papierkiem lakmusowym narastającego nacjonalizmu jest w naszej części Europy stosunek do Żydów. Właśnie ukraińskie ziemie stanowiły do 1917 roku większą część tzw. strefy osiedlenia, czyli terytorium, na którym wolno było Żydom mieszkać w carskiej Rosji. Dlatego do rewolucji lutowej w każdej ukraińskiej guberni stanowili oni co najmniej 12 proc. ludności.

Obecnie żyje na Ukrainie niewiele ponad 100 tys. Żydów (0,3 proc.). Najwięcej w Kijowie i Dniepropietrowsku. W tym ostatnim mieście 15 marca, w święto Purim, miejscowy rabin Szmuel Kamieniecki w synagodze mówił: „Żyjemy razem z Ukraińcami już 1000 lat. I Ukraina to nasza Ziemia (Obiecana). Dzisiaj będziemy czytać Księgę Estery, jak czytano ją od tysięcy lat w święto Purim. I właśnie dziś to czytanie ma specjalne znaczenie. Właśnie dziś, bo nowy Haman – nasz wspólny z Ukraińcami wróg – stoi bardzo blisko...".

Żaden z przedstawicieli ukraińskich mniejszości narodowych tak jasno nie wyraził solidarności z Ukraińcami – w przeddzień rosyjskiej inwazji na Krym. Ale też Żydzi mają specjalne powody do niepokoju. Ukraiński rabin Jakow Blajch tak o nich mówił na konferencji prasowej w Nowym Jorku pod koniec marca, gdy Moskwa już opanowała półwysep: „23 lata żyliśmy spokojnie na Ukrainie. A w dzień po przejęciu władzy przez Rosjan naszą synagogę w Symferopolu »nieznani sprawcy« wymazali hasłami: »Śmierć Żydom« i »Parchy precz«.

Za górami

Trochę inaczej, ale tylko trochę, wygląda to na Zakarpaciu, regionie leżącym zaledwie 100 kilometrów na południe od Lwowa, jednej z najbardziej barwnych i zróżnicowanych części Ukrainy. Wśród górskiej ludności silny jest ruch Rusinów uważających się za co najmniej odrębny etnos od ukraińskiego.

Od chwili ogłoszenia niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku Rusini występowali z żądaniami mniejszej lub większej autonomii. Sami Ukraińcy traktują ich i ich język mniej więcej tak, jak Polacy górali z Podhala, nie ma więc mowy o przyznawaniu im autonomii czy też autonomii kulturalnej.

Jednakże część Rusinów poprzez miejscową cerkiew prawosławną utrzymuje silne związki z Moskwą, co daje o sobie znać przy każdym zaostrzeniu stosunków rosyjsko-ukraińskich. Ostatni raz miało to miejsce za prezydentury Wiktora Juszczenki w latach 2005–2008, gdy część mieszkańców regionu znów zażądała autonomii, wyznaczając nawet 1 grudnia 2008 roku jako datę przeprowadzenia referendum w tej sprawie.

Ale w oznaczonym dniu nic się na Zakarpaciu nie stało, natomiast nowa ukraińska ustawa o językach nadała rusińskiemu prawa „języka regionalnego". Zniesienie tej ustawy w marcu nie wywołało żadnych reperkusji na Zakarpaciu, mimo że rządzi tam rodzinny klan Bałohów, mocno związany z Partią Regionów i zbiegłym prezydentem Janukowyczem. Zakarpacie stanęło murem za Lwowem.

Osobny problem w tamtym rejonie tworzą Węgrzy, których ponad 150 tysięcy zwarcie zamieszkuje wzdłuż granicy węgiersko-ukraińskiej. W ponad 40 wioskach stanowią ponad 90 proc. mieszkańców. To jedyny taki rejon Ukrainy, gdzie ludność słowiańska graniczy na tak dużym obszarze z niesłowiańską, posługującą się w dodatku tak trudnym językiem jak węgierski.

Od kilkunastu lat Węgrzy domagają się autonomii kulturalnej, np. możliwości nauczania na wszystkich szczeblach w swoim języku. Ostatnio coraz częściej wspierani są przez węgierską prawicę, przede wszystkim partię Jobbik.

Ukraińcy z kolei wskazują na statystyki, z których wynika, że procent uczniów nauczanych po węgiersku na Ukrainie (0,41 proc.) jest większy od liczby samych Węgrów (0,32 proc.), nie ma więc mowy o dyskryminacji. Węgrzy sądzą inaczej, co doprowadziło na przykład jesienią 2013 roku do złożenia oświadczenia przez węgierskiego ambasadora w Kijowie, że Ukraina nie zostanie przyjęta do Unii, jeśli nie zgodzi się na węgierską autonomię.

Bardzo źle przyjęto na Ukrainie marcowy list 37 węgierskich organizacji z Zakarpacia domagających się autonomii i „zniesienia dyskryminacji (Węgrów) na wszystkich szczeblach". „To cios nożem w plecy" – napisał o nim ukraiński analityk Dmytro Tymczuk. Sprawa była tym bardziej nieprzyjemna, że listowi towarzyszyła antyukraińska manifestacja Jobbiku w Budapeszcie (prawda, zaledwie kilkusetosobowa), a jego publikacja zbiegła się z rosyjską agresją na Krym. Zaprawdę, cios nożem w plecy.

Na szczęście do dzisiaj cała sprawa nie miała ciągu dalszego, przede wszystkim na szczeblu oficjalnym. Budapeszt odciął się i od manifestującego Jobbiku, i od autorów listu, choć ponowił postulat autonomii kulturalnej dla zakarpackich Węgrów.

Trwająca od listopada ubiegłego roku ukraińska rewolucja na Majdanie, a potem i walka z rosyjską interwencją, nieodmiennie kojarzona jest z Ukraińcami. Ale sama Ukraina to kraj wielonarodowy, w którym prawie 1/4 mieszkańców to mniejszości narodowe, a dla 1/3 język ukraiński nie jest ojczystym.

Największą i zwarcie zamieszkującą grupę stanowią Rosjanie. Przynajmniej część z nich wspiera separatystów. A inne narodowości? Czy poddały się kremlowskiej propagandzie i uwierzyły w zagrożenie ukraińskim nacjonalizmem? A może to wcale nie propaganda?

Pozostało 93% artykułu
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021