Rządząca od lat rozdziałem stanowisk w Parlamencie Europejskim reguła d'Hondta została właśnie efektownie złamana przez porozumienie chadeków, socjalistów i liberałów, o którym nikt oficjalnie nie poinformował.
W efekcie w tajnych głosowaniach na przewodniczących komisji parlamentarnych oraz ich zastępców przepadli wszyscy kandydaci wystawieni przez ugrupowanie Europa na rzecz Wolności i Demokracji Bezpośredniej (EFDD), której liderem jest brytyjski eurosceptyk Nigel Farage.
Mowa o głosowaniach, ale tak naprawdę nie jest to konkurs na najlepszych szefów komisji. Dużo wcześniej dochodzi do negocjacji między frakcjami, w których dzielą się one dostępnymi stanowiskami. I dobrą zasadą jest, że na jedno stanowisko jest jeden kandydat.
Rozdział stanowisk następuje według metody d'Hondta, która przydziela partiom liczbę komisji i stanowisk wiceprzewodniczących PE w zależności od liczebności frakcji. A potem w ramach grupy politycznej poszczególne delegacje narodowe według tej samej metody dzielą się stanowiskami między sobą. W rezultacie z 22 komisji parlamentarnych osiem miało przypaść największej frakcji chadeckiej, siedem drugiej pod względem liczebności frakcji socjaldemokratycznej. Inne grupy polityczne są już znacznie mniejsze od tej dwójki. Po dwie komisje miały dostać grupy konserwatystów i liberałów, po jednej – Zieloni, komuniści oraz eurosceptycy.
W każdej komisji jest też czterech wiceprzewodniczących i ich liczba dla poszczególnych frakcji też zależy od liczby eurodeputowanych.