– Jeśli nasi koalicyjni partnerzy (w PE jest wielka koalicja chadeków i socjaldemokratów – red.) będą chcieli głowy komisarza, to polecą dwie – powiedział w rozmowie z portalem EurActiv Alain Lamassoure, eurodeputowany francuskiej UMP. Według niego ze strony socjalistycznej najsłabszym ogniwem jest właśnie Moscovici. Ma bowiem nadzorować dyscyplinę budżetową w UE, a przez ostatnie lata stał na czele ministerstwa finansów kraju, który notorycznie tę dyscyplinę narusza.
Jeśli chadecy chcą być konsekwentni w obronie centroprawicowych kandydatów, to prawdopodobnie staną też murem za Tiborem Navracsicsem, byłym węgierskim ministrem spraw zagranicznych. Navracsics jest kandydatem na komisarza ds. edukacji, kultury, młodzieży i spraw obywatelskich i szczególnie ten ostatni człon jego teki budzi wątpliwości. Bo Węgry radzą sobie z prawami obywatelskimi mniej więcej tak, jak Francja z dyscypliną budżetową.
Wobec klinczu między socjalistami i chadekami bezpieczniejszy będzie zatem atak na przedstawiciela innej rodziny politycznej. W grę mógłby wchodzić Jonathan Hill, Brytyjczyk, który ma się zająć instytucjami finansowymi i rynkami kapitałowymi. Przeciwnicy zarzucają mu kompletny brak znajomości tej dziedziny oraz potencjalną stronniczość w obronie największego centrum finansowego – londyńskiego City. Za Hillem teoretycznie stoi tylko trzecia co do wielkości grupa Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Ale wspierają go też mocno Juncker i europejska centroprawica, która nie chciałaby upokarzać Davida Camerona w sytuacji, gdy ten walczy z eurosceptykami we własnym gronie.
Socjaliści wysyłają więc sygnały, że mogą się zadowolić pewnymi ustępstwami. – Dostaliśmy od Junckera obietnicę, że kwestia nadzoru nad płacami w sektorze finansowym będzie wyłączona z dossier Jonathana Hilla – ogłosił Gianni Pitella, szef europejskich socjaldemokratów.
Samotną ofiarą może być Alenka Bratusek, kandydatka na wiceprzewodniczącą Komisji ds. Unii Energetycznej. Tej nominacji towarzyszył niesmak, bo Bratusek jako premier Słowenii wysłała samą siebie do Brukseli, wiedząc, że nie ma już perspektyw politycznych w swoim kraju i że nowy rząd nie chce jej wystawiać jako kandydatki na komisarza. Nie będzie jej więc bronić nawet Słowenia. Jej grupa polityczna, czyli europejscy liberałowie, mając świadomość niejasnych okoliczności towarzyszący nominacji, też do tej pory nie poparła jej w sposób wyraźny.