Rosyjska służba kontroli weterynaryjnej i fitosanitarnej „Rossielhoznadzor" poinformowała białoruskie ministerstwo gospodarki wiejskiej, że od 20 października Rosja wprowadza ograniczenia na import „produkcji roślinnej" z Białorusi.
Przez „produkcję roślinną" rosyjscy urzędnicy rozumieją wszystkie warzywa i owoce. Zgodnie z tą decyzją wszystkie te białoruskie produkty, które będą przejeżdżać przez teren Rosji tranzytem do Kazachstanu, muszą przekraczać białorusko-rosyjską granicę jedynie w wyznaczony punktach granicznych.
Drastyczna decyzja Moskwy jest związana z tym, że Białoruś przez wiele miesięcy prowadziła reeksport do Rosji towarów z krajów, objętych rosyjskim embargiem. Dzięki temu układowi m.in. polscy rolnicy sprzedawali swoje produkty białoruskim firmom, które z kolej odsprzedawały je Rosjanom. W celu obejścia nałożonego przez Putina embarga np. „polskie jabłka" w dokumentach w rubryce "kraj pochodzenia" miały wpisane Białoruś.
Mimo wielokrotnych podejrzeń strony rosyjskiej, która wcześniej prosiła Białorusinów o wyjaśnienie skokowego wzrostu eksportu do Rosji produkcji roślinnej, Mińsk zachowywał zimną krew i nadal pomagał polskim producentom sprzedawać „zakazane jabłka".
Z tego również powodu na białorusko-rosyjskiej granicy powstały punkty kontrolne. Rosyjska i białoruska prasa wielokrotnie informowały o incydentach, związanych z reeksportem objętych embargiem owoców i warzyw.