Na przybycie przewodniczącego Komisji Europejskiej Królewski Instytut Spraw Międzynarodowych (Chatham House) czekał dziesięć lat. Ale było warto. Gdy kończący za miesiąc pracę w Brukseli Portugalczyk w końcu wczoraj zaproszenie przyjął, jego wystąpienie wywołało nad Tamizą burzę.
– To że można prowadzić rokowania jednocześnie tonem i argumentami, które podważają fundamentalne zasady integracji i obrażają inne kraje członkowskie, jest iluzją. Byłoby historycznym błędem, jeśli w tych sprawach (imigracji – red.) Wielka Brytania nadal będzie odrzucać swoich naturalnych sojuszników w Europie Środkowo-Wschodniej, skoro sama była jednym z najsilniejszych zwolenników ich przyjęcia do Unii – oświadczył Barroso, najbardziej anglofilski spośród przewodniczących Komisji Europejskiej ostatnich 30 lat.
Limity imigrantów
Nieoficjalnie wiadomo, że przewodniczący KE dostał białej gorączki w miniony piątek, gdy szef brytyjskiej dyplomacji Philip Hammond zapowiedział, że warunki renegocjacji członkostwa, jakie przedstawi Wielka Brytania, „rozpalą Unię". David Cameron ma ujawnić do końca roku „czerwone linie", których przekroczenie miałoby spowodować, że torysi poprą wystąpienie kraju ze Wspólnoty, tzw. Brixit. Referendum w tej sprawie premier chce przeprowadzić w 2017 r., o ile wygra w przyszłym roku wybory.
Jednak już w niedzielę „Sunday Times" ujawnił, że Cameron zamierza wprowadzić limit 100 tys. imigrantów, którzy mogliby co roku osiedlać się na Wyspach. Co więcej, ci obywatele Unii, którzy już pracują w Zjednoczonym Królestwie, dostaliby czasowe pozwolenia na pracę, po których wygaśnięciu musieliby powrócić do ojczyzny. Dziś mogą pracować bez ograniczeń na tych samych zasadach co Brytyjczycy.
Barroso uważa, że Cameron, wysuwając takie postulaty, nie ma żadnych szans renegocjować warunków członkostwa w Unii. Portugalczyk zwrócił uwagę, że zasada swobodnego przemieszczania się osób została zapisana już w traktacie rzymskim z 1957 r. i potwierdzona w traktacie lizbońskim 52 lata później. Jej zmiana wymagałaby zgody wszystkich 28 państw Unii.