Kanada i zagrożenie terrorystyczne

Dwa zamachy w ciągu tygodnia nagle postawiły kraj przed groźnym wrogiem: islamskim terroryzmem.

Publikacja: 24.10.2014 02:00

Uzbrojony w długą broń półautomatyczną Michael Zehaf-Bibeau przedostał się w środę rano bez żadnych przeszkód do grobu nieznanego żołnierza, choć to samo serce dzielnicy rządowej stolicy Kanady. Nawet gdy oddał cztery strzały do żołnierza pilnującego pomnika, stojący nieopodal funkcjonariusze służb porządkowych byli przekonani, że to część ceremoniału. Młody brunet w ciemnym płaszczu, który niedawno przeszedł na islam, bez trudu zdołał następnie przejąć jedną z limuzyn rządowych i podjechać kilkaset metrów do budynku parlamentu.

U nas to niemożliwe

– Służyłem wiele lat w wojsku, ale jeszcze nigdy nikt nie wymierzył we mnie broni. Byłem przerażony – przyznaje Barry Willis, pracownik służb bezpieczeństwa, który oddał bez chwili wahania kluczyki auta terroryście.

Zehaf-Bibeau przeszkód nie napotkał także przed wejściem do ogromnego, neogotyckiego budynku kanadyjskiego zgromadzenia narodowego, choć właśnie w środę deputowani spotykają się tu z premierem Stephenem Harperem. To teren, który pilnują aż cztery oddzielne służby porządkowe. I choć już od dawna alarmowano, że koordynacja między nimi jest słaba, nic nie zrobiono, aby ją wzmocnić. To nie wydawało się konieczne.

– Takie zamachy nie mogłyby się zdarzyć w naszym kraju – mówił w zeszłym roku sam Harper po zamachach terrorystycznych w Bostonie.

Dopiero po kilkudziesięciu minutach Zehaf-Bibeau został zastrzelony przed wejściem do biblioteki parlamentu. ?A pod wieczór policja ostatecznie ustaliła, że działał sam.

Mimo to eksperci nie mają wątpliwości, że terrorysta, który był wcześniej znany policji w związku z narkotykami, chciał swoim aktem zaprotestować przeciwko przystąpieniu Kanady do koalicji walczącej z Państwem Islamskim w Iraku i Syrii. Kanadyjskie lotnictwo ma brać udział w nalotach przynajmniej przez sześć miesięcy.

– Byłbym zaskoczony, gdyby to nie było koordynowane albo przez Al-Kaidę, albo Państwo Islamskie – przyznał Colin Clarke, ekspert ds. terroryzmu w waszyngtońskiej Rand Corporation.

Żołnierz pilnujący pomnika w Ottawie to już druga w tym tygodniu ofiara islamskiego ekstremizmu w Kanadzie. W poniedziałek inny młody muzułmański konwertyta Martin Rouleau-Couture umyślnie wjechał samochodem w dwóch żołnierzy w jednym z miasteczek francusko języcznej prowincji Quebec, zabijając jednego z nich i ciężko raniąc drugiego. Po pościgu policji sam został zabity.

Groźniej niż w USA

Między 2000 i 2013 rokiem w Stanach Zjednoczonych podobne ataki terrorystyczne zdarzały się statystycznie raz na miesiąc, powodując łącznie 486 ofiar śmiertelnych. ?W Kanadzie to jednak absolutnie wyjątkowe zdarzenie. Co prawda w 2006 r. student zastrzelił w Dawson College w Montrealu swojego kolegę, a w 2012 r. zamachowiec strzelił z broni automatycznej do premier elekt Quebecu Pauline Marois, zabijając pracownika technicznego, ale były to jednak zupełnie odosobnione zdarzenia. Tym razem będzie zapewne inaczej.

– Ten dzień stanowi cezurę. Od tej pory będziemy żyć inaczej – uważa John McKay, deputowany Partii Liberalnej.

Już we wtorek kanadyjski rząd podniósł z niskiego na wysoki stopień zagrożenia terrorystycznego. Policja przyznała także, że na liście osób, które są podejrzewane o przygotowanie ataków terrorystycznych, znajduje się aż 90 osób, wszystkie wyznania muzułmańskiego. Co prawda w USA na taką listę trafiło 130 podejrzanych, ale Stany Zjednoczone mają niemal dziesięciokrotnie większe zaludnienie. Nagle okazuje się więc, że kraj, który uważał się za oazę bezpieczeństwa na świecie, jest bardziej zagrożony islamskim terroryzmem niż znienawidzona przez wielu muzułmanów na Bliskim Wschodzie Ameryka. I to do tego stopnia, że w amerykańskich mediach pojawiły się rozważania, czy granica między obu państwami powinna pozostać wolna od kontroli, jak to jest obecnie.

W 1971 r. władze w Ottawie oficjalnie uznały, że Kanada będzie od tej pory krajem „wielokulturowym". To spowodowało radykalną zmianę kierunków imigracji. Zamiast z Europy większość przyjezdnych pochodzi teraz z Azji i Bliskiego Wschodu. Co dziesięć lat liczba kanadyjskich muzułmanów się podwaja: to już ponad milion osób, 3,3 proc. całego społeczeństwa. W Toronto co 12. mieszkaniec jest wyznawcą Allaha: w całej Ameryce Północnej nie ma większego ośrodka muzułmańskiego. Dzięki imigracji, ale także szybkiemu przyrostowi naturalnemu, muzułmanie tworzą najszybciej rozwijającą się społeczność religijną kraju.

Do tej pory kanadyjski rząd, w przeciwieństwie choćby do Francji, starał się prowadzić wyjątkowo tolerancyjną politykę wobec wyznawców Allaha. W szkołach uczennice mają prawo nosić hidżab, mogą też korzystać ze specjalnych stołówek. Próbowano nawet ustanowić niezależne sądy rodzinne dla muzułmanów. Ale to już przeszłość. Kanada zrozumiała, że islamski ekstremizm może być groźny także dla niej.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1178
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1177
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1176
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1175
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1174