Najazd na Niemcy

Poza USA żaden kraj na świecie nie ma takiego problemu z imigrantami jak Niemcy. Rozwiązania brak.

Aktualizacja: 31.07.2015 14:26 Publikacja: 30.07.2015 21:13

W Rosenheim na południu Niemiec co dnia rejestrują się setki imigrantów

W Rosenheim na południu Niemiec co dnia rejestrują się setki imigrantów

Foto: AFP

Tak dalej być nie może. Co do tego panuje w Niemczech pełna zgoda, zwłaszcza że co dnia napływają nowe informacje o kolejnych tysiącach imigrantów, azylantów i innych przybyszów szukających schronienia w Niemczech na podstawie zapisanego w konstytucji prawa azylu. W ubiegłym roku było ich ponad 170 tys.

Rekord za rekordem

Jeżeli wierzyć ocenom, w tym roku ma ich być nawet trzy razy więcej. Już w połowie roku naliczono ponad 130 tys. Takie liczby rozpalają niemieckie umysły zarówno polityków, jak i zwykłych obywateli. Ci pierwsi potępiają akty rasizmu rosnącej nienawiści do obcych, których przejawem są płonące schroniska dla uchodźców. Prezydent Gauck uznał je za „obrzydliwe", a szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier za „haniebne". Nie wszystkich stać na takie słowa. Premier Bawarii Horst Seehofer mówi już o „masowym nadużywaniu prawa azylu".

W graniczącej z Polską Saksonii, która stała się prawdziwym matecznikiem prawicowej ekstremy, jeden z radnych CDU w Miśni nazywał publicznie uciekinierów „wygłodniałymi przez ramadan Turkami" lub „bandą nieuków".

To i tak nic w porównaniu z wpisami na Facebooku czy Twitterze w rodzaju: „Zdaniem mediów uciekinierzy powinni zostać skierowani do Buchenwaldu. Pozostaje odkręcić gaz" czy cytowany przez tygodnik „Der Spiegel" wpis z sugestią zmiany przeznaczenia Auschwitz.

Niemcy pocieszają się, że pełną nienawiści postawę prezentuje mniejszość społeczeństwa. Zdecydowanie więcej jest tych, którzy gromadzą odzież, pracują społecznie przy organizacji schronisk i bezinteresownie oferują swą pomoc imigrantom. Nie brak jednak takich, którzy zaopatrzeni w kanistry z benzyną skradają się nocami do naprędce organizowanych schronisk dla imigrantów. Takich i podobnych ataków jest już w tym roku tyle, ile w całym ubiegłym.

Tak już raz było na początku lat 90. ubiegłego stulecia, po zjednoczeniu Niemiec. Wtedy także ruszyła do Niemiec fala imigrantów. Symbolem tamtych czasów stał się Mölln, gdzie w 1993 roku spalono żywcem w schronisku pięć osób. Wtedy ograniczono prawo azylu, o który mogli się starać jedynie ci uchodźcy, którzy przybyli do Niemiec bezpośrednio z krajów „niepewnych". Są to kraje, w których toczą się wojny, działają zbrodnicze czy niedemokratyczne reżimy prześladujące obywateli. W rezultacie o azyl w Niemczech starało się siedem lat temu zaledwie ok. 20 tys. osób rocznie.

Tymczasem w pierwszej połowie tego roku z samej Syrii wnioski o azyl złożyło 34 tys. uciekinierów, z których 85,4 proc. otrzymało azyl. Na drugim miejscu uplasowali się przybysze z Kosowa (31,4 tys.), przed imigrantami z Albanii (22,2 tys.) oraz z Serbii (15,8 tys.) Dopiero za nimi znajdują się azylanci z Iraku, Afganistanu czy Erytrei.

Przybysze z Bałkanów nie mają szans na azyl, gdyż ich państwa są w niemieckiej nomenklaturze urzędniczej traktowane jako „pewne". Przybywają jednak całymi rodzinami, licząc nie tyle na stały pobyt, ile na korzyści materialne, jak chociażby darmowy wikt i opierunek, prawie 400 euro miesięcznej zapomogi plus ponad 200 euro za każde dziecko, opiekę medyczną i wiele innych korzyści. Wszystko to przez wiele miesięcy, zanim zostaną odesłani do domu. Przy tym jedna trzecia tych uchodźców to Romowie, grupa prześladowana w czasach nazistowskich, i ich odsyłanie jest co najmniej politycznie niepoprawne.

Płonne nadzieje

– Niemieckie władze oraz obywatele zostali całkowicie zaskoczeni przez falę imigrantów i nadal nie wiadomo, co z nimi począć – tłumaczy „Rz" prof. Eckard Jesse, politolog z Drezna. Rosną przy tym lawinowo koszty ich utrzymania. W tym roku przekroczą znacznie 4 mld euro.

Zarówno SPD, jak i CDU /CSU zdają sobie sprawę, że kwestia uchodźców będzie dominującym tematem kampanii wyborczej za dwa lata. Obie partie pracują nad projektem ustawy, która miałaby ustalić nowe zasady imigracji dla osób spoza państw członkowskich UE. Kryje się za tym idea, aby ułatwić nowym imigrantom dostęp do rynku pracy w sytuacji pogarszających się wskaźników demograficznych.

Do tej pory ustawy takiej nie ma, gdyż nadal obowiązywała w mniejszym lub większym stopniu teza sformułowana swego czasu przez kanclerza Helmuta Kohla, że Niemcy nie są krajem imigracyjnym. I to mimo że przez RFN przewinęło się w ostatnich dziesięcioleciach co najmniej 30 mln imigrantów, zwanych kiedyś gastarbeiterami.

– Liczenie na integrację na rynku pracy obecnie jest nieporozumieniem w warunkach nadal dość wysokiego bezrobocia – mówi „Rz" Karl Brenke, ekspert Niemieckiego Instytutu Gospodarczego. Przypomina, że jeszcze przed obecną falą uciekinierów z Syrii ponad 50 proc. przybyszów z tego kraju nie miało zatrudnienia, obciążając systemy socjalne państwa.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Świat
Swiatłana Cichanouska: Jesteśmy otwarci na dialog z reżimem Łukaszenki
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1162
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1161
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
podcast
Jędrzej Bielecki: Blackout w Hiszpanii - najprawdopodobniej zawiniło państwo
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne