Tomasz Deptuła z Nowego Jorku
Wśród republikanów wciąż prowadzi kontrowersyjny miliarder Donald Trump, jeszcze niedawno skazywany na rolę politycznego meteoru. Także po stronie demokratów faworytka Hillary Clinton nie może być do końca pewna swojej nominacji.
Prawyborczy wyścig rozkręca się na dobre. 1 lutego mieszkańcy stanu Iowa wybiorą podczas lokalnych zgromadzeń (konwektykli) swoich kandydatów na konwencje obu partii: Republikańskiej i Demokratycznej. Kilka dni później – 9 lutego – odbędą się prawybory w New Hampshire. Wyniki głosowania w tych dwóch stanach nadadzą ton batalii o nominację do Białego Domu. Nic więc dziwnego, że kandydaci wydają w Iowa i New Hempshire ogromne pieniądze na kampanię, podróżując z miejsca w miejsce i przekonując wyborców.
Wśród republikanów prawdziwym fenomenem tej kampanii pozostaje Donald Trump. Jeszcze kilka miesięcy temu wszyscy liczący się politolodzy przewidywali dość szybkie wycofanie się miliardera z wyścigu wyborczego, tym bardziej że finansuje on kampanię z własnej kieszeni. Proroctwa i przepowiednie się nie sprawdziły – to Trump pozostaje liderem w prawyborczym wyścigu po nominację Partii Republikańskiej. I to pomimo łamania wszystkich zasad politycznej poprawności, błędów, gaf czy wręcz obrażania całych grup wyborców oraz swoich konkurentów. Polityczny konsultant Tobe Berkovitz, a zarazem wykładowca Boston University, mówi wręcz, że Trump powleczony jest „politycznym teflonem".
Lista „grzechów" Trumpa jest długa. Potrafił obrazić senatora Johna McCaina, który jest idolem amerykańskich weteranów wojennych. Sugerował publicznie, że dziennikarka prowadząca jedną z debat miała właśnie menstruację, kwestionował autentyczność zaangażowania religijnego swoich konkurentów albo chwalił Władimira Putina.