Prokuratura z braku podejrzanych wstrzymała śledztwo - podają media niemieckie. .

Monachium przeżyło w ostatniego sylwestra szok. Gdy szykowano się do odkorkowywania szampana, policja rozpoczęła akcję antyterrorystyczną. Zamknęła dwa dworce, w tym główny, i nawoływała do unikania miejsc publicznych. Swoje apele nadawała przez media społecznościowe w kilku językach, także po polsku. Komunikat nadany na Twitterze zaraz po północy brzmiał (pisownia oryginalna): "Aktualne informacje, ze w Monachium planowany jest zamach terorrystyczny. Prosze unikac wiekszych zgrupowan ludzi i dworcy glównego i Pasing".

Policja dostała pod sam koniec 2015 roku informacje od służb z Francji i USA o tym, że kilku dżihadystów z Syrii i Iraku szykuje zamach w Monachium. Natychmiast skojarzono to z atakami na Paryż 13 listopada, w czasie których islamscy fundamentaliści wymordowali w kilku miejscach 130 osób.

Śledczy nie odnaleźli jednak później nikogo, kto pasowałby do opisu z informacji otrzymanych od Francuzów i Amerykanów. A policja niemiecka znała siedem nazwisk. Część mediów spekuluje, że może być to efekt problemów z transkrypcją arabskich nazwisk, występuje ona w różnych wersjach.

O wstrzymaniu śledztwa pierwsze, już w środę, napisały media internetowe wydawnictwa Funke. Wczoraj się potwierdziły. Policja z Monachium tłumaczy, że zachowała się profesjonalnie. - Było potwierdzone zagrożenie, a to, że żaden podejrzany nie został zatrzymany, to szkoda - powiedział rzecznik.