Reklama

Upiory przeszłości paraliżują Hiszpanię

Trzy miesiące po wyborach szanse na utworzenie rządu są słabe. Nierozliczenie frankizmu utrudnia kompromis.

Aktualizacja: 02.03.2016 22:38 Publikacja: 01.03.2016 17:35

Upiory przeszłości paraliżują Hiszpanię

Foto: AFP

Lider socjalistów Pedro Sanchez po raz pierwszy przekonywał wczoraj deputowanych do poparcia rządu, który jego partia (PSOE) zamierza utworzyć z nowym, centroprawicowym ugrupowaniem Ciudadanos. Obie partie mają jednak łącznie tylko 130 mandatów w 350-osobowym parlamencie, dlatego zaplanowane na środę pierwsze głosowanie, w którym wymagana jest bezwzględna większość, niemal na pewno skończy się porażką.

Większe szanse Sanchez może mieć w piątek, bo w czasie drugiego głosowania wystarczy większość deputowanych obecnych na sali, aby rząd uzyskał wotum zaufania. Jeśli wówczas wstrzyma się od głosu populistyczna, skrajnie lewicowa partia Podemos, to rząd PSOE–Ciudadanos będzie miał szanse na sukces.

– W nadchodzących dniach Sanchez będzie próbował dodać jak najwięcej elementów lewicowych do swojego programu w nadziei, że to przekona Pablo Iglesiasa (lider Podemos – red.). Ale nie może pójść w tym za daleko, bo wówczas porozumienie z PSOE zerwie Ciudadanos – mówi „Rz" Oriol Bartomeus, politolog z Uniwersytetu w Barcelonie.

Niepokój Brukseli

Kompromis z Iglesiasem jest jednak mało prawdopodobny, bo lider Podemos chce doprowadzić do marginalizacji PSOE, tak jak w Grecji Syriza zmarginalizowała socjalistów z partii PASOK. Z tego punktu widzenia alians ze „skompromitowanymi" hiszpańskimi socjalistami, na których ciążą zarzuty korupcji, nie ma dla niego sensu.

Ale zanim jeszcze Sanchez podjął próbę uwiedzenia Iglesiasa, zamiary jego rządu zaczęły budzić niepokój w Brukseli. Zakłada on bowiem rozmontowanie wielu reform przeprowadzonych w ostatnich latach przez konserwatywnego premiera Mariano Rajoya. W szczególności miałaby zostać odwrócona reforma rynku pracy z 2012 r., dzięki której łatwiej jest zarówno zwolnić, jak i zatrudnić pracowników – jeden z fundamentów zwiększenia konkurencyjności hiszpańskiej gospodarki.

Reklama
Reklama

Już teraz Hiszpania jest tym krajem strefy euro, który ma największe problemy z wypełnieniem zobowiązań w sprawie ograniczenia deficytu budżetowego. W tym roku zamiast obiecanych Brukseli 2,8 proc. PKB będzie to przynajmniej 3,6 proc., o 8 mld euro więcej, niż planowano. Ale po latach zaciskania pasa już nawet Rajoy przyznaje, że dalsze cięcia wydatków są niemożliwe.

– Równowaga hiszpańskich finansów publicznych pozostaje niepewna. Jeśli światowa gospodarka spowolni, deficyt znów wróci do 6–7 proc. PKB – ostrzega w „Financial Times" Juan Rubio-Ramirez z amerykańskiego Duke University.

Dług kraju już przekroczył 100 proc. PKB, proporcjonalnie dwa razy więcej niż w Polsce. To pozostawia niewielki margines na dodatkowe wydatki.

Ewentualny rząd Pedra Sancheza, gdyby w ogóle powstał, może się rozbić o drugą, poza finansami, skałę: niepodległość Katalonii. Pod naciskiem Ciudadanos jego program zasadniczo zakłada centralizację kraju i odwrót od nauki języka katalońskiego.

Nierozliczona wojna domowa

– To doprowadziłoby do dalszej radykalizacji nastrojów niepodległościowych w Barcelonie – ostrzega Bartomeus.

Kataloński rząd regionalny już wdraża 18-miesięczny program budowy instytucji niezależnego państwa, który hiszpański Trybunał Konstytucyjny uznał za nielegalny. Katalończycy twierdzą, że inaczej działać nie mogą, bo przez cztery lata rząd Rajoya odmawiał im prawa zorganizowania referendum w sprawie niepodległości prowincji. Teraz za takim referendum opowiada się Podemos: to kolejna przeszkoda w powstaniu większościowej koalicji w Kortezach.

Reklama
Reklama

– Od dwóch wieków w Hiszpanii istnieje kultura polityczna konfrontacji. Kompromis jest uznawany za porażkę, bo oznacza przyjęcie części argumentów przeciwnika. To bardzo utrudnia budowę jakiejkolwiek koalicji – mówi Bartomeus.

Po wyborach 20 grudnia taki kompromis jest niezbędny, bo PSOE i Partia Ludowa (PP), które na przemian rządziły samodzielnie Hiszpanią, utraciły ogromną część wpływów z powodu kryzysu gospodarczego i wielu przypadków korupcji.

W Brukseli najchętniej widziano by porozumienie PSOE i PP, tradycyjnych partii zdolnych obronić dorobek reform przed zakusami populistów. Ale taka „wielka koalicja" na wzór rządzącego obecnie w Niemczech tandemu CDU/CSU–SPD w Hiszpanii jest niemożliwa.

– PP powstał z Sojuszu Ludowego (Alianza Popular), partii zasadniczo frankistowskiej działającej na przełomie lat 70. i 80. Socjalistom, którzy przejęli dziedzictwo republikanów, trudno jest z taką partią współdziałać, skoro zbrodnie dyktatury Franco i wojny domowej nigdy nie zostały rozliczone. Ciężar historii wciąż jest w hiszpańskiej polityce żywy – uważa ekspert Uniwersytetu w Barcelonie. Po zakończeniu wojny domowej przez 40 lat dyktatury z rąk popleczników Franco mogło zginąć nawet pół miliona Hiszpanów.

Jeśli nie uda się zbudować większości w Kortezach, król Filip VI będzie musiał rozpisać nowe wybory, które odbędą się zapewne w czerwcu. Po nich można się spodziewać kolejnych miesięcy politycznych przepychanek.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama