Saudyjczycy grają z Rosją. Dla Joe Bidena to potrójny cios

Ameryka nie jest w stanie przekonać monarchii Zatoki Perskiej do utrzymania niskich cen ropy i ukrócenia dochodów, które pozwalają Moskwie prowadzić wojnę.

Publikacja: 07.10.2022 03:00

Saudyjski minister ds. ropy Abd al-Aziz bin Salman na spotkaniu w Wiedniu

Saudyjski minister ds. ropy Abd al-Aziz bin Salman na spotkaniu w Wiedniu

Foto: AFP

Dla Joe Bidena to jest cios potrójny. Po pierwsze, podsyca inflację w Stanach i utrudnia demokratom utrzymanie większości w Kongresie po listopadowych wyborach. Po wtóre, pokazuje, jak bardzo zmalały wpływy Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie. Wreszcie osłabia efekt sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską na Rosję.

Wizyta Bidena

W środę w Wiedniu konsorcjum złożone z państw OPEC i Rosji (tzw. Opec plus) podjęło decyzję o ograniczeniu o dwa miliony baryłek dziennie produkcji „czarnego złota”. W spotkaniu uczestniczył rosyjski wicepremier Aleksander Nowak, który jest objęty amerykańskimi sankcjami. Grupa ma nadzieję, że dzięki cięciom cena surowca, która w ciągu ostatnich tygodni spadła ze 120 do nawet 80 dolarów za baryłkę, znowu zacznie szybować do góry. W czwartek transakcje baryłki Brent przekroczyły 93 dolary za baryłkę.

Czytaj więcej

Rosyjski gaz może w ogóle nie wrócić do Europy

Saudyjski minister ds. ropy, książę Abd al-Aziz bin Salman, tłumaczył, że to konieczne, aby zapewnić „stabilizację” na rynku tego kluczowego surowca. W Rijadzie żywe są obawy, że dalszy spadek cen na tyle ograniczy dochody 35-milionowego kraju, że zmusi władze do redukcji subwencji socjalnych. A to w państwie o niezwykle szybkim wzroście liczby ludności może nawet doprowadzić do rozruchów.

Jednak w sytuacji, gdy rekordowa inflacja wpycha świat w kryzys, decyzja Saudyjczyków wywołała wściekłość w Białym Domu. Jake Sullivan, doradca ds. bezpieczeństwa Bidena, zapowiedział, że prezydent uwolni rezerwy strategiczne ropy, aby obniżyć notowania ropy. To początek otwartego starcia na rynkach międzynarodowych między Rijadem i Waszyngtonem. Od czasu rewolucji łupkowej Ameryka stała się czołowym producentem ropy na świecie.

Amerykański prezydent był w Rjadzie w lipcu. Mimo krytyki w kraju podjął wtedy ryzyko spotkania się z faktycznym przywódcą kraju, księciem Mohamedem bin Salmanem, choć CIA ustaliła, że był on bezpośrednio wprowadzony w morderstwo publicysty „Washington Post” Dżamala Chaszukdżiego.

Czytaj więcej

Europejska Wspólnota Polityczna ma stać się europejskim G7. Na razie zajmuje się energią i Putinem

Sprawa zbrodni w ogóle nie była podjęta publicznie. Saudyjczycy mieli jednak zapewnić amerykańskiego gościa, że będą kontynuowali politykę zbliżenia z Izraelem. Przede wszystkim jednak obiecali, że zwiększą produkcję o 750 tys. baryłek dziennie, do czego przyłączyły się Zjednoczone Emiraty Arabskie z kolejnymi 500 tys. baryłek dziennie. Tej obietnicy oba kraje trzymały się jednak krótko. Gdy skończyło się lato, wycofali się z niej. Teraz zaś zdecydowali się na zmniejszenie produkcji.

Cios w Unię

Takie złamanie słowa jest częścią szerszej przebudowy polityki zagranicznej Rijadu prowadzącej do coraz dalej idącego uniezależnienia się od amerykańskiego sojusznika. Dotyczy to bliższych relacji z Chinami, a przede wszystkim z Rosją. Saudyjczycy nie zdobyli się z tego powodu na krytykę pod adresem Władimira Putina za inwazję na Ukrainę. Pod tym względem poszli zresztą w ślady arcyrywala, jakim jest Iran, który również zacieśnił w ostatnich miesiącach współpracę z Rosją.

W przeszłości Saudyjczycy byli gotowi wyjść naprzeciw oczekiwań Ameryki, nawet jeśli to nie było w ich bezpośrednim interesie. Uważali to za konieczne, aby utrzymać ochronę wojskową Ameryki.

Jednak Mohamed bin Salman to zmienia. Szeroki program modernizacji sił zbrojnych ma sprawić, że królestwo samo będzie w stanie się obronić. Zaś sojusznicze relacje z Ameryką mogą zostać utrzymane tylko pod warunkiem, że będą ułożone na zasadach równości obu partnerów.

Jednak nie tylko Ameryka jest ofiarą nowej polityki Saudyjczyków. To także cios w Unię Europejską. Spotkanie w Wiedniu przypadkiem zbiegło się bowiem ze szczytem w belgijskiej stolicy, na którym ustalono ósmy pakiet sankcji wobec Moskwy. Mają one być odpowiedzią na aneksję przez Kreml około 15 proc. terytorium Ukrainy po przeprowadzeniu tam pseudoreferedum. Sankcje przewidują w szczególności wprowadzenie maksymalnych cen importu ropy przez kraje UE. Jednak po decyzji Saudyjczyków będzie to niezwykle trudno wprowadzić w życie.

Dla Joe Bidena to jest cios potrójny. Po pierwsze, podsyca inflację w Stanach i utrudnia demokratom utrzymanie większości w Kongresie po listopadowych wyborach. Po wtóre, pokazuje, jak bardzo zmalały wpływy Waszyngtonu na Bliskim Wschodzie. Wreszcie osłabia efekt sankcji nałożonych przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską na Rosję.

Wizyta Bidena

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 789