Reklama

Krym: A miało być tak pięknie

Zamiast „wysokich moskiewskich zarobków" mieszkańcy anektowanego półwyspu doświadczają policyjnego reżimu.

Aktualizacja: 04.07.2016 17:20 Publikacja: 03.07.2016 18:58

W obecności kamer rosyjskich stacji telewizyjnych na Krymie odsłonięto niedawno pomnik rosyjskiego ż

W obecności kamer rosyjskich stacji telewizyjnych na Krymie odsłonięto niedawno pomnik rosyjskiego żołnierza – wyzwoliciela półwyspu, nazywanego przez władze „uprzejmym człowiekiem”

Foto: AFP, Max Vetrov

W sieci roi się od licznych nagrań, które bardzo dobrze obrazują to, jak po dwóch latach zmieniło się życie mieszkańców Krymu. Wraz z rosyjskim rublem miały tam przyjść wysokie zarobki i emerytury, miał się też znacząco poprawić poziom życia. Z budżetu federalnego miały zostać przeznaczone środki na rozwój krymskich miast, które według rosyjskich mediów „przez wiele lat były zaniedbywane przez władze w Kijowie". A zatem wraz z aneksją miała przyjść „cywilizacja i rozwój". Wiosną 2014 roku mieszkańcy oderwanego od Ukrainy regionu nie byli w stanie sobie wyobrazić, że po „zjednoczeniu się z Rosją" Moskwa narzuci prawdziwie policyjny styl rządzenia.

Zakaz protestowania

Mianowane przez Kreml lokalne władze w pierwszej kolejności pozbyły się niewygodnych Tatarów krymskich oraz zdelegalizowały zrzeszającą ich organizację – Medżlis. Doprowadzono też do ucieczki z półwyspu większości liderów krymskotatarskiej społeczności. Wydawało się, że byli oni jedynym problemem Moskwy, ponieważ to przeważnie Tatarzy krymscy protestowali przeciwko aneksji. Jak się jednak okazuje, problemy rosyjskich władz na tym się nie kończą

– Hańba policji! Hańba Rosji! – krzyczeli mieszkańcy niewielkiej krymskiej miejscowości Ałuszta, kiedy lokalni stróże prawa kilka tygodni temu rozpędzali manifestacje i wrzucali do radiowozów jej uczestników. Zatrzymano nawet deputowanego lokalnej rady miejskiej, który stanął w obronie swoich wyborców. Wtedy około 50 mieszkańców Ałuszty protestowało przeciwko budowie nowych atrakcji turystycznych blokujących mieszkańcom dostęp do morza.

Doszło też to tego, że za wejście na plaże zaczęto bezprawnie pobierać 100 rubli (równowartość 6 zł). Protest w tej sprawie został brutalnie rozpędzony przez policję i trwał zaledwie pięć minut. Policjanci tłumaczyli swoje działania tym, że protestujący nie mieli pozwolenia na przeprowadzenie „imprezy masowej". – Władze Krymu w ogóle nie wydają takich pozwoleń, ponieważ wszelkie protesty przeczyłyby rosyjskiej propagandzie. A ta twierdzi, że wszystko jest świetnie – mówi „Rz" krymska dziennikarka Anna Andrijewska, która po aneksji przeprowadziła się do Kijowa.

Kremlowskie media zignorowały temat, tak samo jak wtedy, gdy w maju krymska policja rozpędziła protest Kozaków w Symferopolu. Przybyli oni do budynku władz miasta, by prosić o zachowanie prywatnej uczelni kadetów (szkoła wojskowa dla młodzieży), która niebawem ma zostać zamknięta. Nikt do nich nawet nie wyszedł, a policja zatrzymała kilka osób. Na tym skończyła się cała akcja. Co ciekawie, to właśnie ci Kozacy pomagali Rosjanom dwa lata temu przy aneksji Krymu.

Reklama
Reklama

– Mieszkańcy półwyspu znaleźli się w innej rzeczywistości. Przed rosyjską aneksją każdy mógł tam protestować, gdzie chciał i ile chciał. Do tego Moskwa oszukała ludzi i nie spełniła żadnej z obietnic – twierdzi Andrijewska.

Stracone złudzenia

Według najnowszych danych rosyjskiego urzędu statystycznego pod względem wysokości zarobków Krym zajmuje jedno z ostatnich miejsc w tabeli wśród rosyjskich regionów. Średnia pensja obecnie wynosi tam nieco ponad 24 tys. rubli (równowartość 1400 złotych). Jest to poziom republik Kaukazu Północnego, gdzie zarobki zawsze były najniższe w Rosji.

Tymczasem w Moskwie średnia wypłata wynosi prawie 75 tys. rubli. Mimo składanych przez Kreml obietnic pensje mieszkańców półwyspu w ciągu dwóch lat prawie się nie zmieniły. Dla porównania przed aneksją w 2013 roku zarabiali oni średnio około 3 tys. hrywien (wtedy była to równowartość 1200 złotych).

Wprowadzenie rosyjskich porządków opłaciło się jedynie urzędnikom, funkcjonariuszom struktur siłowych oraz wojskowym, którzy przeszli na stronę Moskwy. Kreml podniósł im pensję kilkakrotnie.

– Mieszkańcy półwyspu myśleli, że Rosja jest właśnie taka, jaką pokazuje rosyjska telewizja. Gdy się w tym kraju znaleźli, zobaczyli, jaki jest naprawdę – mówi „Rz" znany moskiewski politolog Stanisław Biełkowski. – W Rosji od dawna nikogo nie dziwi zachowanie policji. Putin płaci jej dobrze po to, by tłumiła wszelkie przejawy niezadowolenia społecznego – dodaje.

Brak turystów

Od września 2015 roku ukraińscy aktywiści stosują blokadę Krymu, uniemożliwiając wymianę towarów. Z półwyspu wycofały się prawie wszystkie ukraińskie sieci handlowe. Na ich miejsce weszły rosyjskie. Towary dostarczane są tam drogą morską z Rosji, co oznacza, że są znacznie droższe niż ukraińskie. Tymczasem branża turystyczna, będąca podstawą utrzymania mieszkańców Krymu, przynosi coraz mniej dochodów.

Reklama
Reklama

Po aneksji promowany w kremlowskich mediach Krym miał „stać się główną atrakcją turystyczną" Rosji. Statystyki świadczą jednak o tym, że tak się nie stało. W 2015 roku półwysep odwiedziło 3,4 mln turystów. Z kolei na ukraiński Krym w 2013 roku przyjechało odpocząć prawie 6 mln ludzi. Od dwóch lat brakuje turystów z Ukrainy oraz z zagranicy.

Na trudną sytuację mieszkańcy półwyspu narzekali podczas spotkania z rosyjskim premierem Dmitrijem Miedwiediewem, który zawitał tam pod koniec maja. Zapytano go m.in. o to, czy można przeżyć miesiąc za emeryturę, która wynosi 8 tys. rubli (równowartość 500 złotych). – Nie mamy teraz pieniędzy – odparł.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1393
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1392
Świat
„Rzecz w tym”: Kamil Frymark: Podręczniki szkolne to najlepszy przykład wdrażania niemieckiej polityki historycznej
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1391
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1388
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama