Wczoraj amerykański Kongres podczas obrad, którym przewodził wiceprezydent Mike Pence, miał zatwierdzić wybór Joe Bidena na prezydenta USA. Uniemożliwił to tłum zwolenników ustępującego, ale wciąż nie przyjmującego swojej przegranej do wiadomości, Donalda Trumpa.
Dowiedz się więcej: Kongres wznowił obrady. W Waszyngtonie już spokojniej
Bilans wtargnięcia zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol to cztery ofiary, obrażenia u 14 policjantów i 50 osób aresztowanych. Kongres wznowił obrady i ponowi procedurę zatwierdzania wyboru Joe Bidena na prezydenta USA.
Były prezydent George W. Bush napisał w wydanym oświadczeniu, że zamieszki na Kapitolu obserwował wraz ze swoją żoną „z niedowierzaniem i przerażeniem”. „To przyprawiający o mdłości i łamiący serce widok. Tak kwestionuje się wyniki wyborów w republice bananowej, a nie w naszej demokratycznej republice” - zauważył.
„Jestem przerażony lekkomyślnym zachowaniem niektórych przywódców politycznych od czasu wyborów i brakiem szacunku, okazanym dzisiaj, dla naszych instytucji, tradycji i organów bezpieczeństwa.Gwałtowny atak na Kapitol i zakłócenie konstytucyjnie nakazanego posiedzenia Kongresu został przeprowadzony przez ludzi, których pasje zostały podsycone przez kłamstwa i fałszywe nadzieje” - ocenił poprzedni prezydent z Partii Republikańskiej.