Na ataki w szczególnym stopniu są narażeni polscy imigranci.
– Stali się symbolem zagrożenia, występują w tej roli na przemian z muzułmanami, zależnie od wydarzeń – mówi „Rzeczpospolitej" Jon Burnett, ekspert londyńskiego Institute of Race Relations (IRR).
Oficjalne statystyki robią wrażenie. Złe. W ciągu roku policja na Wyspach notuje ok. 52 tys. „przestępstw z nienawiści" (hate crime) – od groźby słownej, splunięcia, popchnięcia po nienawistne napisy, a nawet agresję fizyczną. Najtragiczniejszym z nich było zabicie w Harlow polskiego imigranta przez grupę lokalnych nastolatków.
Jeśli wierzyć danym OBWE, sytuacja na Wyspach jest wielokrotnie gorsza niż w innych, porównywalnych krajach Europy – w Niemczech podobnych przypadków było w 2014 r. (ostatnie dostępne dane) nieco ponad 3 tys., w Hiszpanii 1,3 tys., a w Polsce niespełna 800.
Lepsza rejestracja
Paul Giannasi, szef międzyresortowego programu ds. zwalczania przestępstw z nienawiści, nie bez racji podkreśla jednak: w Wielkiej Brytanii notujemy tak wiele aktów agresji, bo lepiej je rejestrujemy od innych, ludzie mają większe zaufanie do policji i się do niej zgłaszają.