Grodzieński sąd orzekł w piątek, że – założona przez działaczy zdelegalizowanego w 2005 roku ZPB – Polonika bezprawnie otrzymywała pomoc finansową i nielegalnie prowadziła działalność charytatywną. Za powyższe wykroczenia, zdaniem sądu, firma powinna zapłacić karę 71 milionów białoruskich rubli (ok. 25 tysięcy dolarów).
Ta astronomiczna jak na białoruskie warunki grzywna nie oznacza jednak końca kłopotów spółki. W piątek rozpoczął się jeszcze jeden proces. Grodzieński Sąd Gospodarczy kwestionuje legalność działalności koncertowej, którą prowadzi Polonika. Zdaniem białoruskiego Ministerstwa Kultury nieodpłatne koncerty, organizowane przez Polonikę w ramach nauczania języka polskiego, wymagały zgody władz.
Jej brak – jak tłumaczył w rozmowie z “Rz” adwokat Poloniki – oznacza, że firma może otrzymać nakaz zwrotu nielegalnie uzyskanych dochodów, za jakie białoruski fiskus uważa m.in. dotacje stowarzyszenia Wspólnota Polska, przeznaczone na pokrycie kosztów.
Gdy w Grodnie toczyła się rozprawa, przedstawiciele konkurencyjnego, posłusznego reżimowi ZPB zwołali w Mińsku konferencję prasową. Ogłosili, że białoruscy Polacy najlepsze relacje z Polską mieli wówczas, “gdy granica dzieląca Zachód i Wschód przebiegała na Odrze”. – Obecnie Polska znalazła się po tamtej stronie i widzicie, z kim trzyma – powiedział dziennikarzom działacz Edward Kałosza.
[i] —Andrzej Pisalnik z Grodna[/i]