W dotychczasowej kampanii demokrata Barack Obama starał się unikać tematu rasy, by nie zostać zaszufladkowany jako czarny kandydat. Okazało się jednak, że tego tematu nie da się pominąć. W ostatnich dniach Obama znalazł się pod ostrzałem mediów i internautów w związku z uznawanymi za rasistowskie wypowiedziami zaprzyjaźnionego z nim pastora Jeremiaha Wrighta. Wczoraj rano w transmitowanym na żywo przez wszystkie stacje informacyjne przemówieniu w Filadelfii ciemnoskóry senator z Illinois postanowił wyjaśnić Amerykanom, co sądzi o podziałach rasowych.
Obama przyznał, że słyszał niektóre z kontrowersyjnych kazań Wrighta, który w ostrych słowach obwinia białych o problemy czarnej społeczności i twierdzi, że ataki z 11 września były dla Ameryki karą za agresywną politykę zagraniczną.
– Czy zdecydowanie odrzucam wiele z jego poglądów politycznych? Oczywiście, podobnie jak wielu z was odrzuca wiele uwag, jakie padły z ust waszego pastora, księdza czy rabina – powiedział Obama.
W oczach krytyków Wright jest lewackim rasistą. Dla licznych czarnych pastorów w Ameryce jest jednak jednym z najważniejszych źródeł inspiracji. Jak twierdzi Frederick Haynes, czarny kaznodzieja z Teksasu, w ostatnich tygodniach na Wrighcie dokonano „medialnego linczu”, sprowadzając całe jego nauczanie do paru fragmentów wypowiedzi wyrwanych z kontekstu.
By przekonać szerokie rzesze wyborców, że nie jest kryptorasistą, a jednocześnie nie zrazić do siebie czarnych wyborców, Barack Obama musiał stąpać po bardzo cienkim lodzie.