Dwa lata temu religię w berlińskich szkołach zastąpiła etyka. Na razie w szkołach średnich, ale przedstawiciele SPD chcą też wprowadzić obowiązkową etykę do szkół podstawowych.
– To prawdziwy Kulturkampf w wykonaniu SPD – ocenia berliński dziennik “Der Tagesspiegel”. To mocne słowa, bo Kulturkampf kojarzy się w Niemczech z dominacją Prus i walką kanclerza Otto von Bismarcka z Kościołem katolickim. Na ziemiach polskich był to okres gwałtownej germanizacji.
Nauka religii nie jest w berlińskich szkołach zakazana, ale w planach nauczania nie jest już także przedmiotem obowiązkowym, a lekcje odbywają się po południu lub poza szkołą. W konsekwencji coraz więcej uczniów poprzestaje na zajęciach z etyki.
Dzieje się tak, choć naukę religii gwarantuje niemiecka konstytucja. Przewiduje jednak wyjątki, jak w przypadku Bremy, co jest wynikiem specjalnego statusu, jakie miasto miało w przeszłości. Wyjątek ten wykorzystuje rządząca Berlinem koalicja złożona z socjaldemokratów (SPD) i postkomunistów z Partii Lewicy. Senat Berlina argumentuje, że w stolicy mieszkają wyznawcy wielu religii i stąd konieczność wpojenia uczniom zasad tolerancji religijnej. A to ma być możliwe tylko na lekcjach etyki. Takie tłumaczenie odrzucają nie tylko oba Kościoły chrześcijańskie: ewangelicki (750 tys. członków) i katolicki (320 tys.), ale i przedstawiciele liczącej ćwierć miliona mieszkańców społeczności muzułmańskiej. Liczą na to, że wraz z powrotem religii do szkół konieczne byłoby wprowadzenie lekcji islamu, także jako przedmiotu obowiązkowego. Dwie trzecie mieszkańców miasta jest za przywróceniem religii.
– Nie ma żadnych racjonalnych przesłanek uzasadniających stanowisko władz Berlina. Jest to raczej wyraz antyklerykalizmu SPD znanego jeszcze z XIX stulecia – tłumaczy Reiner Kampling, teolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie. Przypomina, że z wyjątkiem Bremy w całych Niemczech nikomu nie przyszło do głowy pozbawienie religii statusu przedmiotu obowiązkowego.