Szpiegowanie trwało kilka lat. Zaczęło się od zbierania wszelkich dostępnych informacji o członkach rady nadzorczej Deutsche Telekom. Szefom koncernu chodziło o wykrycie źródła przecieków z centrali firmy do pisma „Capital”, które dysponowało podejrzanie dobrymi informacjami.
Do analizy danych i sprawdzania stanu kont bankowych osób śledzonych Deutsche Telekom wynajął jedną z berlińskich firm detektywistycznych zatrudniającą byłych agentów Stasi. Koncern odmówił właśnie uznania kolejnego rachunku tej firmy na sumę 600 tysięcy euro, uzasadniając, że zlecenia były od początku sprzeczne z prawem. Kto je składał, wyjaśnia prokuratura.
Akcje Telekomu mają już kurs niższy od ceny emisji i nie jest to jedyny problem koncernu
Wygląda na to, że zleceniodawcami byli były szef rady nadzorczej Klaus Zumwinkel oraz poprzedni szef zarządu Kai-Uwe Ricke. Obaj stanowczo temu zaprzeczają. Z kolei obecny szef firmy Rene Obermann od co najmniej roku o wszystkim wiedział. Niewykluczone, że starał się całą sprawę zatuszować.
– Jedno jest pewne. Członkowie rządu nie byli szpiegowani – oznajmił wczoraj rzecznik gabinetu. Natomiast nikt nie wie jeszcze, jakie rozmiary przybrała cała ta szpiegowska akcja. Wiadomo, że berlińska firma detektywistyczna zainkasowała do tej pory milion euro, a jej szef zamierza przedstawić wkrótce wiele szczegółów kontraktu z Deutsche Telekom.