Jemeńska brama łez

Alkohol, broń, narkotyki, ale przede wszystkim ludzie – to przemyt z Rogu Afryki. Znaczna część przechodzi przez Mokkę (al Mucha), jemeński port nad Morzem Czerwonym – pisze Beata Błaszczyk z Jemenu

Aktualizacja: 19.09.2008 20:11 Publikacja: 19.09.2008 20:06

Nielegalni imigranci trafiają do Jemenu m.in. z Somalii

Nielegalni imigranci trafiają do Jemenu m.in. z Somalii

Foto: AFP

Red

Skąd w luksusowym mercedesie tyle małych plastikowych torebek wciśniętych pod fotele? I skąd ten dziwny, kwaśny zapach? Latif nie wypuszcza z dłoni półlitrowej butelki po coca-coli. – Moja czarna dama – mruga porozumiewawczo. – Zawsze jest ze mną.

Oficjalnie tylko kilka hoteli w Jemenie ma prawo sprzedawać alkohol niewiernym. Żeby jednak zdobyć upragnione procenty, wystarczy jeden telefon. Latif zatrzymuje samochód przy ruchliwej ulicy w Taiz, a po chwili pojawia się mężczyzna z reklamówką pełną plastikowych torebek wypełnionych przezroczystym płynem. Tak sprzedaje się też najtańszą wodę, więc nie budzi to niczyich podejrzeń. Najtańszy, ale i najbardziej niebezpieczny, jest alkohol przemycany z Dżibuti. Latif preferuje whisky z bardziej pewnych źródeł. – Wszyscy sprzedają – wyjaśnia. – Ambasady Indii, Rosji, wszyscy, naprawdę.

Alkohol o budzącym zgrozę składzie, a także broń, bydło, lekarstwa, narkotyki i ludzie – trafiają z Afryki do Jemenu, na południowo-zachodnim krańcu Półwyspu Arabskiego, głównie przez Mokkę.

Dziś w pozornie tylko sennym miasteczku nie znajdziemy mokki ani żadnej innej kawy. Z przemytu natomiast pochodzi prawie trzy czwarte lekarstw sprowadzanych do Jemenu, jedna czwarta papierosów i jedna trzecia żywności.

Małe statki docierają nocą do wysepek w pobliżu Mokki. Towar zostaje przeładowany do mniejszych łodzi. Uzbrojeni przewoźnicy słyną z okrucieństwa i bezwzględnego traktowania pasażerów. Gdy przemytnicy dostrzegają łódź patrolową, wyrzucają towar za burtę.

Taki los spotkał na początku roku przybyszów z Rogu Afryki płynących dwoma statkami w stronę wybrzeży Jemenu. Spośród 302 osób wyrzuconych za burtę na głębokich i wzburzonych wodach Morza Czerwonego tylko 182 dotarły do brzegu. Przez kilka miesięcy ponad 100 osób straciło życie w ten sposób.

Miejsce na małej, szybkiej łodzi kosztuje 130 – 150 dolarów. Taniej jest na większych, przepełnionych jednostkach – około 50 dolarów, 20 dolarów za dziecko. To ogromne sumy dla uchodźców z ogarniętej od 1991 roku wojną domową Somalii, ale co miesiąc tysiące osób decydują się na ten krok.

Bez paszportu, dokumentów i pieniędzy młode kobiety, często owdowiałe, już w czasie podróży narażone są na niebezpieczeństwo ze strony współpasażerów i przemytników. To samo dotyczy dzieci. Wiele kobiet zostaje zmuszonych do pracy jako prostytutki w Adenie, Hudajdzie i Taiz. Przy mercedesie Latifa zatrzymuje się taksówka. Na tylnym siedzeniu siedzą dwie kobiety od stóp do głów spowite w czarne balto, typowy jemeński strój.

– Nowe – wyjaśnia Latif. – Dopiero co przyjechały z Somalii. Zapisuje numer komórki.

Na niewiele zdają się próby uszczelnienia granicy. Amerykańscy eksperci szkolą jemeńską straż graniczną, prasa donosi o kosztownej operacji zwalczania przemytu broni drogą morską. Ale nowe trasy wciąż powstają, a sprzedawcy w Sa’adzie spokojnie zapewniają, że mają wszystko. Tyle że nie wszystko jest wystawione w witrynach. Od roku obowiązuje zakaz noszenia broni w 21 miastach. Władze z dumą przedstawiają statystyki pokazujące spadek przestępczości z użyciem broni palnej i liczby ofiar tych incydentów. Uzbrojonemu wręcz filmowo Latifowi policjanci na ruchliwym rondzie w Taiz tylko się kłaniają.

Turkusowe morze, drobniutki, biały piasek, dwie kąpiące się kobiety szczelnie spowite w czarne balto, mężczyzna robiący im zdjęcie. Pusto i sennie. Dwóch młodych ludzi na hasło „Polska” odkrzykuje zgodnym chórem „Prime Minister Donald Tusk!” i odchodzi bez słowa. Cisza i uśpienie Mokki są jednak tylko pozorne.

Ta sama pusta w południe plaża zmienia się nocą nie do poznania. Staje się scenerią ludzkich dramatów, etapem w życiu tysięcy uchodźców. I przestają dziwić tradycyjnie używane w okolicach miejscowe nazwy takie jak brama łez czy wrota piekieł.

Skąd w luksusowym mercedesie tyle małych plastikowych torebek wciśniętych pod fotele? I skąd ten dziwny, kwaśny zapach? Latif nie wypuszcza z dłoni półlitrowej butelki po coca-coli. – Moja czarna dama – mruga porozumiewawczo. – Zawsze jest ze mną.

Oficjalnie tylko kilka hoteli w Jemenie ma prawo sprzedawać alkohol niewiernym. Żeby jednak zdobyć upragnione procenty, wystarczy jeden telefon. Latif zatrzymuje samochód przy ruchliwej ulicy w Taiz, a po chwili pojawia się mężczyzna z reklamówką pełną plastikowych torebek wypełnionych przezroczystym płynem. Tak sprzedaje się też najtańszą wodę, więc nie budzi to niczyich podejrzeń. Najtańszy, ale i najbardziej niebezpieczny, jest alkohol przemycany z Dżibuti. Latif preferuje whisky z bardziej pewnych źródeł. – Wszyscy sprzedają – wyjaśnia. – Ambasady Indii, Rosji, wszyscy, naprawdę.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Szwajcaria odnowi schrony nuklearne. Już teraz kraj jest wzorem dla innych
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021