– Oto stan wyścigu na dziś: zostały nam 22 dni, jesteśmy sześć punktów do tyłu, media spisały nas na straty – mówił wczoraj John McCain. – Senator Obama, przewodnicząca Izby Reprezentantów Pelosi i senator Reid (przywódca demokratycznej większości w Senacie – red.) szykują się do przeprowadzki do Białego Domu i planują zwiększenie podatków, podniesienie wydatków oraz ogłoszenie porażki w Iraku.

(...) Moi przyjaciele, znajdujemy się dokładnie na pozycji, jaka najbardziej nam pasuje – podkreślił.

Republikanin zapowiedział, że podczas jutrzejszej debaty prezydenckiej, ostatniej z trzech, zamierza „skroić Obamie sami- wiecie-co”. Jednocześnie, odcinając się od zachowania swoich zwolenników, którzy wykrzykiwali podczas niedawnych wieców rasistowskie epitety pod adresem Baracka Obamy, republikanin zapowiedział bardziej stonowaną kampanię. Wielu jego zwolenników, z redaktorem prawicowego „Weekly Standard” Billem Kristolem na czele, uważa, że McCain postępuje głupio i niekonsekwentnie – najpierw podejmując agresywny atak, a potem się z niego wycofując.

Obóz McCaina ma jednak nadzieję, że choć w sondażach jego strata do Obamy sięga ośmiu punktów, to wciąż nie jest za późno, by przekonać do siebie 10-procentową rzeszę niezdecydowanych wyborców.

Jak trudne zadanie stoi przed McCainem, najlepiej widać w Pensylwanii, gdzie niedawno przewaga Obamy wydawała się łatwa do nadrobienia, a dziś wynosi już 13 punktów procentowych. Co więcej, w kampanię Obamy w tym stanie poważnie zaangażowali się Bill i Hillary Clintonowie. Pół roku temu, podczas prawyborów w Pensylwanii, czarnoskóry senator poniósł porażkę z powodu niechęci białych, słabo wykształconych wyborców, jakich nie brak na rozległej pensylwańskiej prowincji. Teraz niezwykle popularni wśród tego elektoratu Clintonowie robią, co mogą, by zachęcić swych zwolenników do głosowania na Obamę. Pierwszy raz w tej kampanii były prezydent i jego żona wspólnie pojawili się na wiecu w samym sercu robotniczej Pensylwanii, gdzie Hillary Clinton odniosła w prawyborach miażdżące zwycięstwo. – Jeśli wciąż zadajecie sobie pytanie, kto ma najlepsze pomysły, kto ma najlepszy instynkt (...), to odpowiedź brzmi: Barack Obama – oświadczył Bill Clinton, kładąc kres spekulacjom o niechęci do kandydata.