Doroczny raport amerykańskiego Departamentu Stanu wywołał nad Wisłą spore kontrowersje. – Ci, którzy go sporządzili, nie mają zielonego pojęcia o Polsce. Założę się, że nie potrafiliby odróżnić Polski od Czech – mówi „Rz” poseł Zbigniew Girzyński (PiS), członek Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.
Nie zgadza się z nim Adam Bodnar, sekretarz zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. – Ocena jest mocna, ale jak najbardziej prawdziwa. Wszystko, co tam napisano, to fakty – podkreśla.
Według Departamentu Stanu USA w Polsce „rząd generalnie respektuje prawa człowieka, istnieją jednak problemy w pewnych dziedzinach”. Podobnej formuły autorzy opracowania używają także wobec innych państw, w tym zachodnioeuropejskich. Ich zdaniem w Polsce rozpowszechniona jest korupcja, a przepełnione więzienia trzeszczą w szwach.
– Niech sobie autorzy tego raportu polecą do Guantanamo, to zobaczą, jak wspaniale jest w amerykańskich aresztach. A co do korupcji, to jakoś nie pamiętam, żeby u nas ktoś handlował stanowiskami posła albo senatora, tak jak usiłowano sprzedać fotel senatorski w Illinois po wyborze Obamy na prezydenta – zauważa poseł Girzyński.
Inne polskie problemy to m.in. przemoc w rodzinie, szczególnie wobec kobiet, a także dyskryminacja mniejszości etnicznych i homoseksualistów oraz naruszanie praw pracowniczych i związkowych. „Incydenty antysemickie”, o których wspomina departament w odniesieniu do Polski, pojawiają się także w niemal wszystkich pozostałych krajach europejskich.