Mężczyźni nękani wątpliwościami, czy nie wychowują aby cudzego dziecka, „podrzuconego” do domowego gniazda przez niewierną żonę czy partnerkę, mogli bez problemów sięgać po badania genetyczne. Na zlecenia czekają setki specjalistycznych laboratoriów oferujących przeprowadzenie testu DNA za niewiele ponad 100 euro. Wystarczy smoczek, włos albo szczoteczka do zębów dziecka, by rozwiać lub potwierdzić podejrzenia. Z możliwości tych korzystało co roku w Niemczech 50 tysięcy mężczyzn, nie pytając nikogo o zgodę. Wchodząca w życie ustawa zabrania tych praktyk pod karą 5 tysięcy euro grzywny. Test jest legalny, tylko gdy zgadza się na niego matka nieletniego dziecka.
„Nowa ustawa wprowadza jasność. Kończy trwający siedem lat okres dyskusji i kontrowersji” – piszą niemieckie media. W praktyce jednak niewiele zmienia, bo laboratoria nie będą pytać, czy ich klient ma zgodę matki dziecka czy też nie. Nie prosił o nią Frank S. Wypłacał przez lata byłej żonie alimenty na dziecko. Bez zastrzeżeń. Kiedy zachorował, okazało się jednak, że z racji swego schorzenia nie mógł być ojcem. Zakwestionował swe ojcostwo w sądzie, który odrzucił zarówno wyniki ekspertyz lekarskich, jak i badań genetycznych. Wykonał je bez zgody byłej małżonki, co sąd uznał za niedopuszczalne. Dziś musiałby jeszcze zapłacić karę. Jego sprawa trafiła do Trybunału Konstytucyjnego, który zobowiązał Bundestag do zajęcia się tym problemem. – Grzywna nie ostudzi dążenia mężczyzn do poszukiwania prawdy – twierdzą zwolennicy swobody przeprowadzania testów genetycznych. Z błyskawicznej ankiety dziennika „Die Welt” wynika, że dwie trzecie mężczyzn domaga się prawa do potwierdzenia swego ojcostwa. Tym bardziej że – jak wynika z danych jednego z monachijskich laboratoriów – przykra niespodzianka spotyka jedną czwartą jego klientów. Minister sprawiedliwości Brigitte Zypries podkreśla z kolei, że w skali kraju podejrzenia trzech czwartych nieufnych ojców okazują się bezzasadne. Z tej przyczyny domagała się wprowadzenia bezwzględnego zakazu testów. – I bez tego rozpada się w Niemczech co trzecie małżeństwo. Niczym nieograniczony dostęp do laboratoriów genetycznych uczyni instytucję rodziny jeszcze mniej stabilną – argumentowali przeciwnicy testów. Zwolennicy podkreślali, że większość oszukanych czy wprowadzonych nieświadomie w błąd mężczyzn i tak stara się nie tracić kontaktu z dziećmi, bez względu na to jak układają się później ich relacje z żoną czy partnerką.
Nikt nie wie, ile jest w Niemczech kukułczych dzieci. Z ocen fachowców wynika, że może się ich rodzić nawet 40 tys. rocznie. Oznaczałoby to, że co szóste ma ojca, który nie jest jego ojcem biologicznym. Jeżeli wierzyć niektórym badaniom, średnia europejska jest dużo niższa i wynosi 3,7 proc.