Hartmut Zapp, do 2004 roku wykładowca prawa kościelnego na uniwersytecie we Fryburgu, w lipcu 2007 roku wystąpił, na mocy formalnej deklaracji złożonej w urzędzie stanu cywilnego, z Kościoła katolickiego. Jego uzasadnienie: niechęć do płacenia podatku kościelnego, który obowiązuje wszystkich katolików (podobnie jak protestantów).
Według deklaracji wydanej w 2006 roku przez niemiecką konferencję biskupów wystąpienie z Kościoła automatycznie pociąga za sobą ekskomunikę. Albo jest się katolikiem i płaci podatek, albo nie płaci się podatku i nie jest się katolikiem. Zapp z punktu widzenia Kościoła przestał nim być.
Z tym nie chce się jednak pogodzić. Poprosił urząd stanu cywilnego, by dopisał do złożonej przez niego deklaracji, że występuje on wyłącznie z Kościoła jako instytucji prawa publicznego, a nie z katolickiej wspólnoty religijnej. Wywołało to wielkie oburzenie we fryburskim arcybiskupstwie, które złożyło skargę do sądu administracyjnego.
„Nie wyrzekłem się wiary”
– Nie można dzielić Kościoła na instytucję prawa publicznego i wspólnotę religijną. Państwo nie ma też prawa decydować, kiedy należy się do Kościoła, a kiedy nie – oświadczył oburzony wikariusz arcybiskupstwa Fridolin Keck. Zapp temu stanowczo zaprzecza. – Z Kościoła można wystąpić tylko przez wewnętrzną decyzję, taką jak odejście od wiary. Kościół nie powinien ekskomunikować wiernych za to, że nie chcą płacić podatków. Ja nie wyrzekłem się wiary, wręcz przeciwnie. Mimo to zostałem wykluczony z Kościoła. Przecież to perwersja, że ludzie, których nie stać na płacenie podatku kościelnego, są zmuszeni do wystąpienia z Kościoła – argumentował Zapp.