Drobna uśmiechnięta dziewczynka o niebieskich oczach i długich blond włosach, ubrana w biały T-shirt, fioletowe spodnie i wiatrówkę. Tak wyglądała 11-letnia Jaycee Lee Dugard, gdy w czerwcu 1991 roku czekała na szkolny autobus niedaleko domu w South Lake Tahoe pod San Francisco. Koło dziewczynki stanął samochód. I choć krzyczała i kopała, została wciągnięta do środka. Ojczym próbował gonić samochód porywaczy. Bez skutku. – Moja córka właśnie została porwana. Przez kobietę i mężczyznę w szarym fordzie – mówił drżącym głosem Carl Probyn, telefonując chwilę później na numer alarmowy. Policja rozpoczęła poszukiwania na olbrzymią skalę. Rozwieszono setki plakatów, wyznaczono nagrodę. I nic. Żadnego śladu. Wtedy podejrzenie padło na ojczyma, który przeszedł serię przesłuchań i testów na wykrywaczu kłamstw. „Mimo intensywnego śledztwa od czasu jej zniknięcia nikt nie rozpoznał porywaczy ani nie ujawnił miejsca pobytu ofiary” – napisało w końcu na swojej stronie internetowej FBI.
[srodtytul]Piekło ukryte za wysokim płotem[/srodtytul]
Niemal dwie dekady Jaycee przeżyła w Antioch, ok. 250 kilometrów od domu, w kilku namiotach i niewielkich szopach – w tym jednej obitej materiałami dźwiękoszczelnymi, do której drzwi można było otworzyć jedynie od zewnątrz. Był tam też prymitywny wychodek i prysznic. Szopy były ukryte na podwórzu zasłoniętym przed wzrokiem sąsiadów niemal 2-metrowym płotem, wysokimi drzewami i płachtami wodoodpornego materiału. Tam Allissa – tak zboczeniec wołał na dziewczynkę – przez kilkanaście lat była gwałcona. Tam też urodziła dwoje dzieci: pierwsze, gdy miała 14 lat. Jej córeczki – dziś w wieku 11 i 15 lat – nigdy nie miały kontaktu ze światem zewnętrznym. Nigdy nie były też u lekarza.
[wyimek]Odnalezienie Jaycee daje nadzieję wielu rodzicom, którzy czekają na powrót zaginionego dziecka [/wyimek]
Ich tragedia trwałaby pewnie nadal, gdyby nie fakt, że 58-letni porywacz zaczął rozdawać na Uniwersytecie Kalifornii religijne ulotki w towarzystwie dwójki dzieci. Wzbudziło to niepokój policji, bo Phillip Garrido miał zakaz przebywania w towarzystwie dzieci, kiedy w 1971 r. został skazany za porwanie i zgwałcenie 25-letniej kobiety. Otrzymał karę 50 lat więzienia, ale został warunkowo zwolniony.