Jak pisze gazeta „El Publico”, intencją socjalistów jest, by prócz klasycznych przypadków prześladowania ze względu na rasę, religię, wiek, kalectwo czy orientację seksualną ustawa objęła nowe rodzaje dyskryminacji, jak aporofobia czy transfobia (niechęć do biednych i do transseksualistów). Pomysł zyskał poparcie wielu organizacji, ale pojawiły się wątpliwości dotyczące skuteczności ustawy. Przypomniano, że Hiszpania nie ma danych na temat przestępstw popełnianych z nienawiści. Gdyby zaś ustawa miała pozostać martwą literą, osoby wiążące z nią nadzieje na poprawę swego życia doznałyby rozczarowania.
[wyimek]Zakazana ma być między innymi niechęć do biednych i transseksualistów[/wyimek]
„El Publico” podkreśla, że Hiszpania ma szansę stać się pierwszym krajem UE, który wdroży wszystkie dyrektywy traktatu lizbońskiego dotyczące dyskryminacji. Madryt pretenduje też do miana prymusa w dziedzinie ochrony kobiet – ofiar przemocy w rodzinie. Obecne przewodnictwo w UE Hiszpanie chcieli wykorzystać do rozszerzenia jej na całą Wspólnotę. Europejska komisarz sprawiedliwości wylała jednak na nich właśnie kubeł zimnej wody. Występując w poniedziałek przed Komisją Praw Kobiet Parlamentu Europejskiego, Viviane Reding oznajmiła, że Hiszpanie sknocili robotę. Proponowane przez nich rozwiązania nie tylko nie trzymają się kupy, ale wręcz naraziłyby na szwank ofiary. Hiszpania chciała m. in., by środki zapobiegawcze, takie jak zakaz zbliżania się agresora do ofiary, obowiązywały w całej UE, czyli „podążały” za kobietą podczas jej podróży po krajach Wspólnoty.
– Opracujemy coś nowego, lepszego, opartego na bardziej racjonalnych podstawach – obiecuje pani Reding.
Jak działa w Hiszpanii ustawa o zapobieganiu przemocy wobec kobiet? W zeszłym roku z rąk partnerów i ekspartnerów zginęło 55 pań, o 20 mniej niż rok wcześniej. Ten spadek nie musi być jednak efektem ustawy przyjętej w 2004 r. przez socjalistyczny rząd, bo np. w 2002 r. – gdy rządziła prawica – ofiar było jeszcze mniej – 52. W skuteczność środków zapobiegawczych każe też wątpić fakt, że 17 spośród 55 kobiet zabitych w 2009 r. przez partnerów szukało wcześniej pomocy na policji.