– Do tej pory ujawniliśmy 39 sfałszowanych dyplomów – powiedział rzecznik Ministerstwa Edukacji Muchtar Ahmed.
Po pojawiających się w mediach informacjach na temat fałszerstw Sąd Najwyższy zlecił sprawdzenie wykształcenia ponad tysiąca polityków. Tylu zasiada bowiem w Zgromadzeniu Narodowym, Senacie i czterech parlamentach lokalnych. Wszyscy, którzy skłamali, stracą mandat. – Możliwy jest upadek rządu, a nawet wcześniejsze wybory. Skandal dotknął jednakowo wszystkie partie – mówi „Rz” deputowana Marwi Memon, która ma prawdziwy dyplom London School of Economics.
Część polityków uważa, że za całą sprawą stoją media, które od kilku lat cieszą się wolnością słowa i coraz śmielej z niej korzystają. Nieprzyzwyczajonym do tego parlamentarzystom zaczęły puszczać nerwy. – Dyplom to dyplom, niezależnie od tego, czy jest prawdziwy czy sfałszowany – krzyczał do dziennikarzy przewodniczący parlamentu w Beludżystanie Nawab Aslam Raisani.
W Pakistanie, gdzie połowa mieszkańców to analfabeci, do niedawna parlamentarzyści nie musieli mieć wyższego wykształcenia. Taki wymóg wprowadził dopiero generał Perwez Muszarraf, który przejął władzę w 1999 roku i do 2008 roku pełnił urząd prezydenta.
Jak twierdzą jego krytycy, zrobił to, aby osłabić opozycję. Muszarraf miał bowiem największe poparcie wśród wykształconych elit, które stanowią zaplecze armii. A także w partiach religijnych, w których większość działaczy ma dyplomy zdobyte w madrasach.